foto1
foto1
foto1
foto1
foto1
18 351 89 57
autor@mojpiesforest.pl

Mój pies Forest

Dzisiejszy wieczorny spacer zaskoczył nas niespodzianką. Wybraliśmy się po krowy. Forest sprawował się nadzwyczaj dobrze. Z niezwykłym spokojem szedł za całym stadem i tylko od czasu do czasu obszczekiwał i podganiał maruderów. Byłem z niego bardzo zadowolony.

 g15134D74A2 9271 B540 667C EDD16B60812A

 Mój Forest

 

 

forest i krowyA5B37EAC 0944 C0FC DD34 1547E09D2F2D

Forest pilnuje swoje koleżanki

 

 g1728D21AA2 A880 E6DC 920D A350DE6269B9

W upalne dni często śpimy w taki sposób

Śniadanie przerwało mi szczekanie Foresta. Kiedy wyszedłem przed dom zobaczyłem grupę dzieci, które zapewne wracały z wycieczki na cmentarz. Maluchy robiły straszne zamieszanie i zauważyłem w pewnej chwili, że Forest bardzo się zaniepokoił. Głaskany przez dziesiątki rąk skulił ogon a następnie na prawo i lewo zaczął kąsać powietrze, pokazując zęby. Przestraszyłem się trochę ale po chwili zrozumiałem, że Forest opędza się od natrętnych dzieci nie chcąc bynajmniej kogoś skrzywdzić. Na wszelki wypadek zabrałem go jednak do domu. 

Przyszła zima. Niewielki mróz i odrobina śniegu. Zrobiło się biało. Forest wreszcie może zajadać się śniegiem. Mamy kłopoty ze stawem biodrowym. Czekamy na środę. Będziemy wycinać guzka. Trzymaj się Forest.

Dobrze, że są zdjęcia. Chociaż to pozostanie. Jednak  obrazki to nie wszystko. One jedynie przywołują wspomnienia. Ale nigdy nie będzie już zapachu  jego sierści, miękkości jego sierści, tu na głowie i za uszami. Nie będzie jego pomrukiwań i westchnień. Nie będzie przebierania łapami i popiskiwań podczas snu. Wreszcie nie będzie tego zimnego i wilgotnego nosa. Chciałbym opisać te wszystkie obrazki z jego zachowania i zatrzymać je w pamięci jak najdłużej. Moja wnikliwość nakazuje  mi patrzeć na Foresta i zachwycać się każdym jego zachowaniem, jego miną, jego oczami, jego barwą.

Dzisiaj jest środa 1 grudnia 2010. Zabieg został wyznaczony na godzinę 10.00. Zima w pełni, mróz i dużo śniegu. Ubrałem Foresta w kaganiec i postanowiłem doholować go na górę do samochodu. Z tym zawsze są problemy ponieważ od momentu pojawienia się w Bodakach Forest omija samochód szerokim łukiem.  Zawsze muszę go ciągnąć, szarpać, prosić i podnosić głos. Strasznie nie lubię tego robić. W pewnym momencie zauważyłem, że ten olbrzymi pies drży jak listek na wietrze. Przytuliłem go do siebie i pogłaskałem. Pojechaliśmy.

Forest był dzielny. Dostał odpowiednią dawkę leków i powoli usypiał. Sam zabieg trwał krótko. Może 15 minut. Kłapciuch spał dalej z wywalonym jęzorem. Jakimś cudem wpakowaliśmy go do samochodu i udaliśmy się w powrotną drogę. Kiedy byliśmy na miejscu nie wiedziałem co mam zrobić.  Nie mogliśmy zjechać na dół, pod dom. Za dużo  było śniegu. Chcieliśmy go znieść w kocu ale w tym momencie zaczął się budzić. Chcąc nie chcąc zjechaliśmy pod dom uznając, że będziemy martwić się później, jak stamtąd wyjechać.

Zabraliśmy Foresta z samochodu. Położył się na śniegu i spał dalej. Przykryłem go kocem bo zaczął sypać śnieg. Po kilku godzinach pijanym krokiem podreptał do domu i położył się na swoim tapczanie. Popiskiwał troszkę. Spał do wieczora. W pewnym momencie zaczął się wiercić. Zrozumiałem, że chce wyjść. Nie mógł ustać na nogach więc pomogłem mu wstać. Dobre psisko chciało załatwić swoje potrzeby i koniecznie musiał wyjść z domu. Poleżał trochę na śniegu. Wrócił i dalej poszedł spać.

Lekarz powiedział, że to nie nowotwór ale krwiak. Przypomniałem sobie jego wchodzenie pod werandę w upalne dni. Może to dlatego. Zrobiliśmy jeszcze zdjęcia stawów biodrowych. Są widoczne zwyrodnienia. Będziemy się leczyć.

Powoli wraca do siebie. Na mój widok z trudem próbuje machać ogonem.

po operacji5D4F7789 FB9C 50BC 7C4E 57B9131644AB

Forest w domu po zabiegu

Noc była ciężka. Forest już nie spał i powoli próbował wracać do siebie. Wstałem bardzo wcześnie. Wtedy dopiero Forest zasnął. Kiedy się obudził było już prawie południe. Chyba zgłodniał bo zjadł sporo karmy. Potem spacer. A zatem wszystko wróciło do normy. Teraz śpi w domu. Jest trochę smutny. Wygląda tak, jak wtedy gdy został pogryziony. Myślę, że odczuwa ból pooperacyjnej rany.

Wszystko jest dobrze. Spał na dworze przy 10 stopniowym mrozie.

Zauważyłem nową rzecz w zachowaniu Foresta. Kiedy w nocy drapie do drzwi i wpuszczam go do domu, nie kładzie się ale czeka aż ja się położę. Potem podchodzi do mnie, liże mnie i dopiero wtedy kładzie się  na swoje miejsce.

Przyszedł nowy rok 2011. Forest bardzo źle znosił sylwestrowe strzelanie. Nawet nie wyszedł z domu. Zdarzyło się to po raz pierwszy w jego życiu. Chyba się bardzo bał.

Zima jest w rozkwicie. Mrozy i wiatry nie dają odpocząć. Od dzisiaj bierzemy już tylko jedną tabletkę. Łapa nabrała normalnego wyglądu. Można powiedzieć, że terapia zakończyła się powodzeniem.

Uświadamiam sobie, że jestem w jakiś dziwny sposób związany z Forestem. Obcowanie z nim sprawia mi wielką przyjemność. Mam ten przywilej, że cały czas jesteśmy razem. Kiedy przemierzam lasy i łąki z ukochanym psem i patrzę na otaczający nas świat, znajduję piękno jakie nigdy przedtem nie było mi dane.

Więź z psem to magiczna namiętność, to wsłuchiwanie się razem w odgłosy nocy, to wzajemne wsparcie, to znajdowanie w jego oczach odbicia własnych uczuć.

Los sprawił, że mieszkamy na wsi. Cieszę się bo Forest jest częściowo psem wolnym. Zresztą jego niezależność od początku dawała mi się we znaki. Myślę, że jego cząstka wilczej natury jest bardzo zadowolona.

Połowa stycznia i kilka wiosennych dni. Ale zima jeszcze wróci.

20 stycznia i powrót zimy. Piękne wiosenne dni w ciągu jednej nocy zamieniły się w lodową pustynię.

Wróciłem z Forestem ze spaceru. Kiedy zacząłem odczuwać jego nieobecność okazało się że postanowił jeszcze zrobić sobie małą wycieczkę. Po kilkunastu minutach wpadł do domu i od razu zauważyłem, że coś jest nie w porządku. Forest szybko oddychał, wyglądał na obolałego i przestraszonego. Taka sytuacja trwała do wieczora. Dopiero wtedy położył się i trochę przysypiał. Nic nie jadł. Obejrzałem go i nie stwierdziłem żadnych obrażeń. Coś jednak  musiało się wydarzyć. Nic nie przychodzi mi do głowy. Jest noc. Trochę się niepokoję.

Noc minęła spokojnie. Ranek nie przyniósł jednak poprawy. Forest z ledwością wyszedł na dwór i położył się. Od czasu do czasu drżał na całym ciele. W pierwszej chwili poczułem się strasznie zagubiony, nie wiedziałem co mam robić. Bałem się i jednocześnie byłem bezsilny. Przytuliłem go mocno. Czułem jego oddech na swojej twarzy. Zacząłem myśleć i działać. Wieczorem przyjechał lekarz. Stwierdził, że Forest jest w niezłym stanie. Zbadał go, obejrzał dokładnie. Pies jest lekko potłuczony. Nie wiemy co się wydarzyło i chyba nigdy się nie dowiemy.

Zdrowieje. Troszkę zjadł. Potem poszedł na dwór i tam zajadał swój śnieg. Prawie cały dzień przeleżał nad rzeką. Chodzi pomału ale wstaje bez trudu. Wieczorem też troszkę pojadł. Kiedy leży i odzywam się do niego delikatnie macha ogonem. Minęła druga doba.

Mam nadzieję, że wszystko będzie wracało do normy. Dzisiaj nawet wyszliśmy na spacer. Ale kiedy byliśmy na drodze i przejeżdżał autobus Forest przestraszył się i natychmiast powędrował do domu. Czyżby autobus?

W zasadzie wszystko jest dobrze. Nie znajduję jednak jeszcze tej radości w jego oczach i uśmiechu.

Mija tydzień. Dzisiaj w zabawie Forest zawył z bólu. Ciągle jest jeszcze obolały.

Wszystko wróciło do normy. Forest znowu poszedł sam na spacer. Położył się nad drogą i leżał tam dobrą godzinę. Wyzdrowiał.

Wróciła radość i uśmiech.

Zmienił się. Dużo śpi. Nie chce chodzić na spacery. Ale wieczorami i w nocy jest bardzo czujny.

Mamy wiosnę. Forest większość dnia przesypia. Zmienia tylko miejsce co jakiś czas.

Na widok przejeżdżającego autobusu przerywa drzemkę i ujada. Pamięta.

Dzisiaj jechałem autobusem i postanowiłem porozmawiać z kierowcą o zimowym wypadku Foresta. A jednak autobus. Kierowca potwierdził, że faktycznie nieznacznie potrącił psa. Kłapciuch miał wielkie szczęście.

Deszczowo i zimno. Podły nastrój. Wieczorne pieszczoty z Forestem  przeradzają się w polowanie na kleszcze. Biedaczek, dużo ich zbiera.

Wróciły upały. Prawie lato. Forest ucieka przed słońcem i drzemie większość dnia. Gubi strasznie dużo sierści.

Znowu uczulenie pokarmowe albo ugryzienie jakiegoś owada. Prawa noga tylna wygląda fatalnie. Początek czerwca i upały.

Uczulenie znowu powróciło. To jest bardzo trudne do ustalenia  ponieważ zajmuje dużo czasu. Odstawiliśmy gotowe jedzenie ze sklepu. Myślę, że to jest to. Musimy czekać około miesiąca aż alergeny przestaną działać. Rany są brzydkie.

Tak. To było gotowe jedzenie ze sklepu. Pewnie wpakowali tam za dużo drobiu. Wszystkie rany prawie zaleczone. Została jedna, niewielka na łapie.

Lato brzydkie. Dużo wilgoci. Pada i pada. Połowa sierpnia. Pojawiły się nocne chłody.

Wrzesień piękny. Ciepło. Gorąco. Dawno tak nie było. Łapa goi się ale strasznie powoli. Czasami mam wątpliwości czy to było faktycznie uczulenie.

Październik zbliża się ku końcowi. Zimno. Pierwszy mróz. Łapa jeszcze nie jest zaleczona. Pozostała malutka ranka.

Zbliża się połowa listopada. Ciągle pogoda dopisuje. Dużo słońca i ciepło jak na tę porę roku. Nie wiem co to jest z tą łapą. Pozostała malutka ranka bez naskórka. A może wróciła choroba. W dodatku Forest dostał nowego uczulenia. Ma zmienioną skórę na lewym udzie, dosyć duży obszar. Bardzo trudno jest ustalić kiedy granica może być przekroczona. Najlepiej gdyby w ogóle nie jadł pewnych rzeczy. Ale to strasznie trudne.

Zmienił się. Duże samochody stały się dla niego śmiertelnym wrogiem. Boi się a przez to jest agresywny. To bardzo niebezpieczne zachowanie.

Ostatnio przeczytałem, że podhalańczyk może przewrócić człowieka ale go nie pogryzie.

Listopad i grudzień przeminęły. Zima jest łagodna ale wyjątkowo wietrzna. Historia ze śniegiem spadającym z dachu powtarza się. Forest  strasznie się boi.

To dziwne ale rana na łapie ciągle się utrzymuje. Może to nawrót choroby?

 

 105E5A1CE8D 059A 08F2 3634 DCA023115528

Teraz jest mi dobrze

 

10441C2DB5C 5C7F E32B 463E D481C763931D

Zbliża się koniec stycznia. Jest bardzo dużo śniegu. Zima się utrzymuje. Rozmawiałem z Jolantą Łapińską i być może trzeba będzie wrócić do leków. Na razie jeszcze poczekam.

Przyszły bardzo duże mrozy. Temperatura w dzień i w nocy utrzymuje się w granicach 20 a nawet 30 stopni poniżej zera. Trwa to już prawie dwa tygodnie. Nawet Forest jest trochę zmęczony tymi mrozami. Łapa prawie się zagoiła, prawie. Na klatce piersiowej pojawił się mały guzek. Czyżby znowu operacja? W dodatku boli ucho. A zatem mamy czas chorobowy.

Luty i marzec przeminęły. Szaro i buro. Mało słońca. Zima rozkwitła. Duże mrozy i bardzo dużo śniegu. W przyrodzie coś zaczyna się dziać. Przyleciały szpaki. Chłód jest jednak wszechobecny. Forestowi dokuczają stawy. Starzejemy się chyba razem. Pojawiły się pierwsze kleszcze.

Wreszcie prawdziwa wiosna. Temperatury wysokie ale noce czasami bardzo chłodne. Zrobiło się zielono. Forest zmienia swoją szatę na letnią. Tradycyjnie już śpi kiedy termometr  wskazuje  30 stopni. Chodzimy na krótkie spacery. Stał się ostrożny. Nie szaleje już tak jak kiedyś. Dokuczają stawy. Wieczorami przychodzi na pieszczoty. Kiedy siedzę podchodzi i kładzie głowę między moje nogi. Oznacza to, że trzeba go głaskać. Rana na łapie zagoiła się. A zatem udało się tym razem bez leków. Noce przesypia na dworze w chłodzie i rosie. 

Połowa czerwca. Po chłodach i deszczach znowu gorąco. Ciało Foresta jest bardzo pocięte kleszczami. Zdawałoby się, że mroźna zima przyczyni się do ich wyginięcia, nic bardziej mylnego. Po wielkanocnym uczuleniu pozostały jeszcze rany do zagojenia. Podejrzewam, że będzie się to ciągnęło miesiącami.

Pies uczy się jednak całe życie. Ostatnio Forest zdziwił mnie szczekając żeby otworzyć mu drzwi. Nigdy tego nie robił. Kiedy wychodzimy na spacer czeka żeby założyć mu obrożę i przypiąć smycz. To już prawie osiem lat. Stał się stateczny, spokojny.

Nadeszły upały. Temperatura w cieniu sięga 35 stopni. Prawie w ogóle nie chodzimy na spacery. Znowu dokuczają Forestowi stawy.

Pora upałów nie odpuszcza. Pstrągi wyginęły. Sporadycznie pojawiają się burze. Ale deszczu jest mało. Susza i gorąco. Forest szczeka na grzmoty i błyskawice. Nie robił tego wcześniej. Nadal jednak boi się burzy. 

Pogoda jest skrajnie nieodpowiedzialna. Po fali upałów temperatura spadła do 12 stopni. Jest chłodno i deszczowo. Jednak wody jest mało i tak prawdę mówiąc od jesieni ubiegłego roku jest susza. Forest przesypia całe dnie czekając na poprawę pogody. Na łapie została niewielka rana po uczuleniu. Jak zwykle jednak trudno ją zagoić ponieważ odruch lizania u Foresta jest rozbudzony ponad miarę. Znowu trzeba będzie czekać całe miesiące na poprawę.

Zauważyłem, że Forest częściej przytula się do mnie, częściej szuka kontaktu. Siadamy razem i patrzymy na świat. Zapewne każdy z nas myśli o czymś innym.

Jest 20 sierpnia 2012. Powróciła fala upałów. Temperatura w dzień przekroczyła 35 stopni. Moje życie z Forestem jest częścią większej całości. Nie myślałem o poruszaniu innych wątków w naszej opowieści ale być może?

Dzisiaj otrzymałem artykuł o chorobie Foresta. Tekst ukazał się w Magazynie Weterynaryjnym w sierpniowym numerze.

28 sierpnia 2012r. trochę smutno. Noce zimne.

30 sierpnia 2012 r. upalny dzień. W nocy pełnia. Niebo bezchmurne. Piękna noc. Zauważyłem dzisiaj jak Forest szedł i zatoczył się.

Koniec września. Chłodno i bardzo zimne noce. Siedziałem przed domem i słuchałem  burczenia jeleni. Forest ujadał i co jakiś czas przybiegał do mnie. Wreszcie zrozumiałem, że chce mi coś pokazać. Poszedłem za nim. Wszedł pod werandę czołgając się. Wciąż szczekał i piszczał. Zaświeciłem latarkę i zobaczyłem jeża zwiniętego w kłębek. Forest zaczepiał go łapą. Tak więc pokazał mi swoje odkrycie.

Ciepłe dni. Forest jest niespokojny. Mało je i czasami popiskuje.

jesień 2012D567A0AE 9FDD DA55 8939 E8B46A1D100F 

Jesień 2012

Połowa października bardzo przyjemna. Ciepłe dni, dużo słońca, piękna jesień. Dzisiejszy poranny spacer nie był długi. Niedaleko szkoły Forest odkrył szczątki małej sarny. Zapewne psy ją zagryzły. To normalne w tych stronach. Kawałek kręgosłupa z głową. Zdobycz należała jednak do niego. Tak więc natychmiast nastąpił  powrót do domu. Zabawa ze szczątkami trwała do późnych godzin wieczornych.

Zauważyłem kolejne, nowe zachowania Foresta. Kiedy idziemy na spacer, wychodzi za ogrodzenie i zatrzymuje się, czekając aż założę mu obrożę. Zwolnił trochę i jest spokojnym, statecznym psem.

Koniec października. Mały mróz i pierwszy śnieg. Grzyby jednak wciąż rosną. Forest rozkoszuje się lekkim chłodem. Śpi zwinięty w kłębek na dworze.

Zbliża się koniec listopada. Jesień ładna. Ciepło i słonecznie. Co kilka dni pojawia się tylko silny wiatr. Forcio je więcej. Przygotowuje się do zimy. Częściej też chodzimy na spacery. Mamy kilka stałych dróg. Jedna prowadzi do lasu, nad garażem. Druga za rzekę, na pola i łąki. Trzecia i czwarta to spacer drogą asfaltową. W kierunku szkoły albo w kierunku Bartnego. Nigdy nie wiadomo, którą drogę wybierzemy. Forest zawsze podejmuje decyzję.

Początek grudnia przywitał nas nagłą i mroźną zimą. Spadło dużo śniegu. Forestowi bardziej dokucza staw biodrowy. Często kuleje ale nie piszczy, nie skarży się na ból. Jednak jak się rozrusza to wszystko wraca do normy. Lepiej jakby spał w domu w takie mrozy. No ale cóż, sam wybiera sobie miejsce.

Rozmawiałem z weterynarzem. Zalecił zespół witamin. Kuracja trzymiesięczna. Jest jakby lepiej. Rozłożyłem też koce na podłodze tak żeby Forest nie chodził po panelach. Pies chory na stawy i panele to dwie wykluczające się rzeczy.

Przyszła odwilż a z nią spadający śnieg z dachu. Nie spaliśmy całą noc. Byłem nieprzytomny ale jakoś udało mi się nie podnosić głosu na Foresta. Odwilż miała swoją dobrą stronę ponieważ Forest dużo czasu spędzał w domu a to akurat dla jego stawów bardzo dobrze.

Jest nowy rok 2013. Pogoda jesienna. Pada deszcz ze śniegiem. Mocno wieje. Z łapą chyba trochę lepiej tzn. ze stawem bo rana na łapie jest większa. Być może znowu wrócimy do leków. Poczekam jednak do wiosny.

Wygląda na to, że leki na stawy faktycznie pomagają Forestowi.

15 stycznia 2013 – Patrzeć to nie znaczy widzieć.

Odwilż. Znowu to samo. Śnieg spadał z dachu już od wieczora. W nocy około 1.00 Forest wyszedł na dwór. Nie wrócił do domu. Obudziłem się rano. Zauważyłem, że furtka była na noc nie domknięta. Spotkałem Foresta koło garażu. Przesiedział tam całą noc. 

Gdy się kogoś bardzo kocha to trzeba mieć świadomość, że strata będzie bardzo bolesna.

Minęło kilka dni i sytuacja znowu się powtórzyła. Nastąpiła gwałtowna odwilż i ocieplenie. Na dachu było bardzo dużo śniegu. Wiedziałem, że noc będzie trudna. Na wszelki wypadek sprawdziłem wszystkie furtki. W nocy Forest wyszedł z domu i już nie wrócił. Nie wiedziałem co się wydarzyło. Rano szukałem przyczyny i zauważyłem, że przecisnął się przez furtkę która z powodu lodu była lekko uchylona. Zauważyłem go śpiącego nad stawem. Nie chciał wrócić do domu. Postanowiłem, że nie będę na siłę sprowadzał go do domu. Pamiętam, że robiłem to od zawsze. Bałem się o niego i dlatego tak postępowałem. Teraz uznałem jednak, że to kompletnie nie ma sensu. To nie ja mam chodzić po niego ale on ma przyjść do domu. Widziałem, że kręci się koło domu. Siedział tak przez cały dzień i obserwował dom. Wreszcie postanowił przyjść. Trudno odmówić mu mądrości. Stwierdził, że na dachu nie ma już śniegu i jest bezpieczny. Zaczął mnie szturchać żebym go głaskał ale starałem się być obojętny. Nie dostał też nic do jedzenia. Zasnął.

Śnieg ciągle przeszkadza Forestowi. Postanowiłem go nie dręczyć. Ucieka gdzieś w okolice garażu i tam przesiaduje całymi godzinami.

Pogoda nas nie rozpieszcza. Pada śnieg a potem odwilż. Forest ucieka czy to w dzień czy to w nocy. Zastanawiam się co robi, gdzie śpi.

Kiedyś, pamiętam, pisałem, że zima to pora Foresta. W pewnym sensie tak jest. Jednak śnieg spadający z dachu na pewno nie należy do przyjemności. Wiąże się raczej z kłopotami

Forest spędzał czas przy garażu. Kiedy pojawił się w domu po południu zauważyłem, że coś musiało się wydarzyć. Był bardzo mokry a przecież nie było deszczu ani śniegu. Kiedy przyjrzałem mu się bliżej, zauważyłem ogromną ranę na grzbiecie. Kiedy przeanalizowałem całe wydarzenie postanowiłem porozmawiać z sąsiadem. Moje przypuszczenia okazały się trafne. Forest został pogryziony przez Murzyna. Pies urwał się z łańcucha a ponieważ Forest był w pobliżu no to stało się.

Dzisiaj Forest jest smutny, dużo śpi. Ze szczepienia nici.

Pojawiły się kolejne rany. Sam już nie wiem co myśleć. Wyglądają zupełnie tak samo jak rany alergiczne ale weterynarz powiedział, że takie same mogą być po ugryzieniu.

Nie wygląda to najlepiej.

Prawie połowa marca. Sporo śniegu. Forest cały w ranach. Dopiero teraz widać w które miejsca został pogryziony. Bierzemy leki. Przytula się bardzo często i szuka kontaktu.

Znowu atak zimy. Jest koniec marca. Nie było tak od wielu lat. Ptaki, które przyleciały nie wiedzą co robić. Zabawa ze śniegiem na dachu ciągle trwa. Forest zamieszkał przy garażu. Całe szczęście, że nie biega za samochodami.

Pierwszy tydzień kwietnia zimowy. Nowe opady deszczu ze śniegiem. Palenie w piecu. Święta i moje urodziny w zimie.

Forcio nie bawi się już wieczorami. Ma nowy zwyczaj. Kładzie się koło mnie, głowę opiera na moich nogach i czeka na głaskanie. Zamyka oczy i pomrukuje.

Połowa kwietnia. Wiosna. Wysokie temperatury. Kłapciuch zmienia sierść.

Jedna rana się goi, druga w rozkwicie. Będzie chyba dobrze, dopiero trzy miesiące bierzemy leki. Pojawiły się pierwsze kleszcze. Nie zamykam na razie ogrodzenia na noc. Forest śpi grzecznie przy stawie. Gorąco. Pierwsze grzmoty. W zimie śnieg, w lecie burze. Znikąd pomocy.

Po pierwszej fali upałów przyszła pora na chłodniejsze dni. Nie ma jednak deszczu. Ataki kleszczy stały się nie do wytrzymania.

I ponowna fala upałów. Temperatury bliskie 30 stopni. A zatem po zimie przyszło lato. Wiosna zginęła. Forest dużo śpi. Szuka zimniejszych miejsc i tam do późnego popołudnia drzemie. Wychodzimy na krótkie spacery. Kleszcze trochę odpuściły. Nadal gubi sierść a jest już połowa maja.

 majowy zachód słońca70586617 D064 27E8 F60B DA98BEC96E2F

 Majowy zachód słońca

Nastały chłodniejsze i deszczowe dni. Forest ma po raz kolejny uczulenie. Poza tym jest znowu ogromna ilość kleszczy. Nawet ja miałem już dwa.

Deszczowo i burzowo ale ciepło. Wykąpaliśmy Foresta razem z Anią. Ma bardzo duże uczulenie na szyi. Nie mam żadnej koncepcji. Może to od tego leku zastępczego.

Grążel zakwitł. Wygląda świetnie. Kiepskie lato.

Teraz dla odmiany upały. Pojawiły się grzyby. Forest jest wykończony. Uczulenie pomału ustępuje ale do stanu normalności daleko.

Czerwiec przeminął upalnie. Rany uczuleniowe Foresta  prawie zniknęły. Jednak skóra jest daleka do ideału. Wszędzie jakieś ślady po ugryzieniach kleszczy, jakieś strupki, guzki. Jednym słowem za gorąco.

Forest zmienił swoje zwyczaje żywieniowe. Jest lato i bardzo gorąco a on je dość dużo. Ponadto je po południu w największy upał. W czerwcu skończył 9 lat. Być może wszedł już w inny, nowy okres swojego życia.

Wzmożony apetyt Foresta związany jest z procesem starzenia się. To nieuniknione. Bardzo duże upały. Temperatura w dzień powyżej 30 stopni. Noce chłodniejsze na całe szczęście. Zwierzę jakoś daje sobie radę. Pierwszy miesiąc wakacji zbliża się do końca. Rany goją się ładnie. Będzie dobrze. 

Trochę się boję, że Forest może przytyć. To błędne koło. Nie mogę go głodzić a jednocześnie nie chciałbym żeby przybierał na wadze. Jakoś trzeba to wszystko poukładać.

Nastała era upałów. Temperatury po południu osiągają poziom 35 stopni. Kłapciuch jest wykończony. Nie może sobie znaleźć miejsca. Noce są trochę chłodniejsze ale i tak temperatura jest bliska 20 stopniom. Dopiero nad ranem czuje się lekki chłodek. Prawie w ogóle nie chodzimy na spacery. Czasami wieczorem Forest zdecyduje się na niedługą przechadzkę. Kosztuje go to jednak strasznie dużo energii. Generalnie przesypia całe dnie. Za kilka dni zapowiadają lekkie ochłodzenie i trochę opadów.

Troszkę pokropiło ale jest susza. Zrobiło się za to zdecydowanie chłodniej. Nad ranem temperatura spada do 7-8 stopni. Forest  odżył. Dziwne jednak jest to, że prawie cały czas linieje. Znacznie w mniejszym stopniu ale jednak. Je też mniej niż w upały. Myślę, że te zjawiska mają coś wspólnego z wiekiem.

Zbliża się początek września. Można powiedzieć, że lato przeminęło.

Pojawiła się nowa zmiana w życiu Foresta. Zjada teraz jeden posiłek dziennie wczesnym popołudniem. Dzisiaj odbyliśmy długi spacer, pierwszy raz od wielu miesięcy.

Zauważyłem też, że wieczorami i nocą śpi przed domem w ogrodzeniu. Dawniej spał daleko poza ogrodzeniem. Może to ma związek z tym, że nie czuje się już tak pewny siebie.

Era upałów skończyła się. Pojawiły się chłodne noce i zimne ranki. Forest odżył. Często wychodzimy na spacery. Nie zauważyłem też od wielu już miesięcy żeby miał kłopoty ze stawami. Cały czas jednak dostaje leki. Wprawdzie minimalną dawkę ale to już tylko na podtrzymanie. Kuracja właściwa, pełna trwała trzy miesiące.

Wreszcie deszczowo ale też zimno. Temperatura spada w nocy do 8-9 stopni. Rozpoczął się sezon grzewczy. Zbliża się jesień.

Ostatnie dni bardzo ładne. Stosunkowo ciepło jak na tę porę roku. Świat nabiera kolorów. Forest ma znowu uczulenie. Tym razem nie mam pojęcia co mogło mu zaszkodzić. A może to nie jest uczulenie? Ma potężną ranę idealnie w miejscu stawu biodrowego. Wydaje mi się jednak, że zapach ropny świadczy o uczuleniu. Jedyna rzecz nowa w jego pożywieniu to ryby ale one nigdy go nie uczulały. W tej sytuacji pozostałe rany pewnie szybko się zagoją bo przez cały czas zajęty jest biodrem. No cóż zobaczymy jak będzie się rozwijała choroba. Wszak to nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz. Trzymaj się Forest.

Dzisiaj jest lepiej. Rana jest wielkości pięści. Wszystko wskazuje na to, że to uczulenie. Ale na co? A może zjadł coś u sąsiadów? Jeżeli tak to pewnie mleko.

Dzisiaj dzień ładny ale wietrzny. Czasami pokaże się słoneczko. Pomału wpadam w melancholię jesienną.

Porobiły się olbrzymie strupy ropne. Forest walczy z nimi i popiskuje. Wygląda to trochę lepiej. Zauważyłem jednak, że zaczyna się podgryzać poniżej tej olbrzymiej rany. Czyżby kolejna? W dodatku stara rana na drugiej nodze zaczęła się odnawiać. Być może jest to wynikiem dużego skoku w zmniejszeniu dawki leku. Wspomniałem o tym pani Joli i powiedziała żeby zwiększyć dawkę. Ogólnie jest kiepsko.

Biedny Forest. W piątek po południu rozpalałem w piecu kiedy nagle usłyszałem przeraźliwe wycie. Wybiegłem z kotłowni. Zobaczyłem samochód. Ula mówi, że chyba najechała na Foresta. Raczej to niemożliwe ale coś się wydarzyło bo pies przyczłapał do mnie i cały drżał. Zupełnie tak jak wtedy gdy potrącił go samochód. W nocy też przyszedł do mnie do łóżka ale po chwili poszedł na dwór. Następnego dnia zauważyłem, że kiepsko chodzi. Nie mogę stwierdzić na którą nogę utyka. Ula nic nie widziała i nic nie wie. Forest cały dzień śpi i w ogóle się nie przemieszcza. Rozmawiałem z lekarzem. Powiedział żeby nie panikować. Fatalny czas. Biedne Zwierzątko. Jest cały poobijany i poraniony. Martwię się. Wiem, że potrafi być silny i wytrzymały. Może jakoś się wygrzebie. Potrzebny czas. Zauważyłem, że Forest lubi „przespać” chorobę. Będzie dobrze. Jeszcze nie teraz.

Chyba „przespał” ale to jeszcze nie koniec. Rano poszliśmy na spacer. Powolutku, lekko utykając ale jednak. Instynkt, obowiązek zadziałał. Trzeba iść. Po południu też spacer. W międzyczasie spanie i spanie. Częściej się przytula. Podchodzi i głowę wpycha między moje kolana. Oj Forest, Forest.

Jest coraz lepiej, Ciągle kuleje ale w zasadzie wszystko wróciło do normy. Chodzimy na spacery tak jak zawsze. Rany się goją, powoli ale systematycznie stają się mniejsze.

Chwilowe zimno. Temperatura spadła w nocy do -7 stopni.

Wróciło „lato”. Ciepło, bardzo ciepło. Znowu to samo na drugiej łapie. Żaba ma całe takie życie. Od uczulenia do uczulenia.

Duża wilgotność. Chłodno. Forest trochę się męczy. Popiskuje. Na drugiej łapie uczulenie. Rana od wylizywania też się powiększa. Ciężki czas. Nie mam żadnej koncepcji na to uczulenie. To takie trudne a przecież tyle już wiem. Jeżeli pojawi się kolejna rana to znaczy, że cały czas go coś uczula. Pozostaje tylko pytanie co to jest.

Pomału piękna jesień zbliża się ku końcowi. Dzisiaj chłodno i deszczowo. Rana na drugim stawie biodrowym Foresta była zdecydowanie mniejsza i szybko się zagoiła. Zauważyłem jednak, że pojawiła się kolejna mała ranka obok tej , którą wylizuje. Teraz to już kompletnie nie wiem co i jak. Albo to już jest końcówka uczulenia albo jest to ranka od wylizywania albo cały czas coś go uczula. Bądź mądry.

Zwierzątko cały czas chce być głaskane. Mruży oczy i delektuje się chwilą. Bardzo dużo śpi. Sen ma twardy i długi.

Zbliża się połowa listopada. Jesień w tym roku bardzo ładna. Znowu ciepło i deszczowo. Rany na biodrach ładnie się zagoiły. To było uczulenie. Być może na ugryzienia tak jak sugerował lekarz. Gorzej z raną od wylizywania ale na efekty trzeba ewentualnie długo czekać.

Wieczorami przed snem musimy się długo poprzytulać, pogłaskać. Dopiero później układa się do spania. Forest zaczyna pachnieć starością. 

Pogoda cały czas dopisuje. Jest stosunkowo ciepło jak na tę porę roku. To przecież koniec listopada. Forest czuje się chyba dobrze. Dużo śpi ale pogoda sprzyja drzemce i wygrzewaniu się w słońcu. Stawy chyba też trochę lepiej. Nie ma jednak już tej pewności.

Znajduję analogię ze starym człowiekiem który w każdej chwili może stracić równowagę. No i ten katar.

Wreszcie przyszło to co nieuchronne. Śnieg, mróz i wiatry. A zatem zima. Forest do południa spędza czas poza domem. Gdzieś tam sobie chodzi, śpi. W południe przychodzi do domu i drzemiąc czeka na jedzenie. Potem spacer, pomalutku, długo.

Noce spędza w domu. To dobrze dla jego stawów. Rany na łapach wyglądają lepiej.

 

 101CD97C777 1135 6748 935B 43EB1204B1D4

Jest pięknym i dumnym psem

„Najgorzej jest jak przychodzi wiosna i robi się ciepło. Tak jest co roku i nic nie można na to poradzić. Są ich setki a może i tysiące. Przebudziły się z zimowego snu nie zdając sobie sprawy, że może to być ich ostatni dzień.

Żaby są wszędzie. Przed domem, na ścieżkach, na łąkach. Najgorzej jest na drodze. I ten zapach zwłok o świcie. Ktoś powie-takie jest życie. Nienawidzę tego stwierdzenia i tak trudno się z tym pogodzić.

To nie sarny i nie koty i nie psy. Po prostu nie ma wyjścia. Samochód, błogosławieństwo cywilizacji, uwielbienie człowieka. Śmierć.

Instynkt życia nakazuje szukać wody. Więc idą po drodze. Nie wszystkie dojdą. Kruche ciała powykręcane w różne pozy, pomniki Pompei.

Niektóre doszły. Potem kijanki a potem zaskrońce ale to już jest naturalne i tak faktycznie musi być. 

Podobnie jest z salamandrami czy też ślimakami. Po deszczu wychodzą na drogę. Być może tam szukają schronienia. Paradoksalnie nie zdają sobie sprawy, że popełniają największy, niewybaczalny błąd w swoim życiu. Idą na śmierć. Piękne, bezbronne, dumne.

Jestem bezsilny, pogrążony w smutku, w beznadziei. Nic nie można zrobić, po prostu nic.

Mieszkam tu od kilkunastu lat. Śmierć jest wszechobecna. I kiedy nocą patrzę w niebo usłane gwiazdami, zastanawiam się czym jeszcze zaskoczy mnie Człowiek.”

Zbliżają się święta. Jest cieplej ale wietrznie. Forest dużo czasu spędza w domu i śpi.

Rany się zabliźniają i są już niewielkie.

Oglądam film „Przygoda na Antarktydzie”. Uczę się obserwacji psów. Jak reagują na zagrożenia, na smutek, na śmierć. Forest zachowuje się podobnie.

Ciepło. Śnieg powoli znika. Koniec grudnia a pogoda wiosenna.

Przyszedł nowy rok 2014. Aura wczesnowiosenna. Żaba bał się wystrzałów sylwestrowych ale przed pierwszą mógł już spokojnie zasnąć. Zwija się w kłębek i zasypia na dworze.

Prawie połowa stycznia. Pogoda wiosenna. Ciepło, świeci słońce. Nie pamiętam takiej aury. Forest ma cały czas katar. Nie wiem jak się do tego odnieść.

25-01-2014 – pierwszy duży śnieg tej zimy i spory mróz – 14 stopni. Forest kilka godzin spędza na dworze ale później ucieka do domu. Śpi przy kominku. Rany nie chcą się goić a mróz w tym wypadku nie jest sprzymierzeńcem. No cóż , zobaczymy. Być może już nigdy nie będzie zdrowy.

Początek lutego. Spore ocieplenie. W pewnym sensie pogoda wiosenna. Choroba jakby zatrzymała się w miejscu. Forest jest dość żywy, nie widzę żeby narzekał na stawy. Ten rok jest bardzo wietrzny. Forest znajduje sobie ciągle nowe miejsca do spania, osłonięte od wiatru. W południe zawsze przychodzi na jedzenie no i oczywiście spacer. Teraz są ferie i oczywiście na spacery musimy chodzić razem, nie ma innej możliwości.

Zima w tym roku dopisała to znaczy była bardzo łagodna. Była bo chyba już nie wróci. Temperatury wiosenne. Lekkie przymrozki w nocy a w dzień nawet do 10 stopni. Forest też odczuwa już ocieplenie. Jest senny i „leniwy”. Zwiększyłem trochę dawkę leku za zgodą pani Joli ale na razie bez rewelacji. Myślę, że na wiosnę i w lecie powinno być zdecydowanie lepiej.

Dużo piszę o chorobie Foresta ale to jest ważne. Pamięć jest zawodna a tutaj liczy się bardzo czas i wielkość dawki.

Zbliża się już siódmy rok mojego pobytu w Bodakach. Czasami jestem już zmęczony. Myślę jednak, że upływ czasu ma tutaj też swoje niebagatelne znaczenie.

Dzisiaj sobota 22 luty. Zaszczepiliśmy Foresta przeciw wściekliźnie. Deszczowo ale stosunkowo ciepło. To nie był dobry dzień.  

Lekkie ochłodzenie i deszczowo. Zwyczaje Foresta podlegają zmianom. Często się przytula i chce żeby go głaskać. Coraz częściej chodzi ze mną na spacery bez smyczy. Czasami idzie też sam do lasu nad garażem. Po kilku minutach jednak wraca do domu.

Jest połowa marca. Ciepło. Można powiedzieć, że zimy już nie będzie. Zresztą nie było jej prawie cały rok. Pojawiły się już kleszcze. A zatem historia się powtarza. Żaba coraz więcej drzemie. Mam nadzieję, że kiedy będzie już gorąco to rany się zagoją. Forest musi uważać na pastuchy ponieważ są pod prądem. Oj nie wiem co to będzie.

Przyszedł kwiecień. Pogoda nadal wiosenna. Ciepłe dni ale noce, wieczory i ranki zimne. Żaba śpi już cały czas na dworze. Do domu przychodzi tylko na posiłek. Czasami wygląda na zmęczonego, starego psa. Jednak generalnie jest chyba w niezłej formie. Noce spędza nad rzeką. Tam jest chłodniej. To piękny obrazek. Śpiący Forest nad rzeką w blasku księżyca.

Po dosyć ciepłych dniach nastąpiło ponowne ochłodzenie. Pogoda w zasadzie nijaka. Chłodno, brzydko i deszczowo. Samopoczucie nienajlepsze. Z Forestem przeprowadziłem „diabelski” eksperyment. Ponieważ jego rana nie chce się zagoić-nie powiększa się ale i nie zmniejsza, dałem mu do zjedzenia kilka placków. Pomyślałem, że jeżeli dostanie uczulenia to przy odrobinie szczęścia zrobią mu się rany, którymi będzie mógł się zająć. W ten sposób stara rana być może się zagoi. Problemem było tylko to aby uczulenie zrobiło się w miejscu, do którego będzie miał dostęp. Na szczęście tak właśnie się stało. A zatem zobaczymy za jakiś czas co się wydarzy.

Bardzo dużo myśli przelatuje mi przez głowę. Chciałbym to wszystko zapisywać ale nie sposób bez przerwy biegać do komputera. Czasami wspomnienia – dlaczego akurat te a nie inne, czasami postaci, dlaczego akurat te a nie inne.

Moje Zwierzę ma się chyba dobrze. Wprawdzie odkryłem dzisiaj więcej ran ale one się zagoją, to uczulenie. Ważne, że rana, którą rozlizywał  zmniejsza się. Ano zobaczymy. Ciepło, dużo śpi. Spacery raczej skromne. Dobrze, że noce są jeszcze chłodne.

Brzydko. Chłodno. Deszczowo. Opady i opady. Wszędzie woda.

Żaba boi się burzy jak zwykle i te cholerne kleszcze. Nawet ja je zbieram w tym roku.

Maj brzydki.

Tydzień pod znakiem upałów. Forest ledwo żyje. Linieje. Wyczesuję mu ogromne ilości sierści. Zmniejszyłem dawkę do 2.5. Mam nadzieję, że nie będzie reakcji odwrotnej.

 

Żaba w dobrej formie. Sporo je ale nie widzę żeby przytył. Znowu  mówią o upałach.

 

 

20147AFDFB47 20A8 7F22 F9F6 126C71B5BFFEObserwujemy świat