Jest 09-03-2018 - piątek. Nad ranem usłyszałem znajome głosy. Po kilku spojrzeniach na pobliskie drzewa zauważyłem właścicieli tych pogwizdywań. Przyleciały szpaki. To o tydzień później niż w ubiegłym roku.
Wróciły szpaki.
Kolejny dzień jeszcze cieplejszy. Przebudziły sie ryby w stawie. Zaczyna się duży ruch w przyrodzie.
Odnaleziono nieznane zdjęcia.
Mała piękna Żaba o niebieskich oczach
Trochę większa Żaba
Uciekinier z Bartnego i Forest
Poranek przed domem
Mała piękna Żaba o niebieskich oczach
Odpoczynek
Spacer z dozwoloną prędkością
Porównanie
Znalezione dzisiaj
Janis Joplin
I jeszcze jedno
Forest gotowy do zabawy
Moja łąka
Widzę wszystko
Dzisiaj rano dotarła smutna wiadomość. Stephen Hawking nie żyje.
"Patrz w niebo a nie pod nogi"
Stephen Hawking
Aura pogodowa nas nie rozpieszcza. Wróciły mrozy. Dzisiaj rano było -5 stopni. Zauważyłem, że jak czegoś bardzo chcę to wtedy jest dokładnie odwrotnie. W przyrodzie jest wiosna ale co z tego jak jest potwornie zimno.
Mróz nadal się utrzymuje. Jest nawet większy. Od rana sypie śnieg. Można powiedzieć, że po raz kolejny nas zasypało. To było już drugie przyjście wiosny. Może następnym razem?
Poniedziałkowy poranek zwiastował same nieszczęścia. Po porannej kawie przyszedł czas na odśnieżanie. Dwudniowe opady śniegu zrobiły swoje. Przekopanie się do drogi zajęło mi sporo czasu a pozostała jeszcze rzecz najważniejsza czyli garaż. Tu nastąpiła miła niespodzianka ponieważ garaż został już odśniezony przez pług, który wczesnym rankiem zmierzał do Bartnego. Lata edukacji zaczęły przynosić wymierne efekty. W międzyczasie odkryłem, że właśnie tej nocy odwiedziła mnie wydra. Szczątki karpia leżały na dnie stawu. Kiedy wchodziłem do domu zauważyłem kolejne szczątki. Tym razem był to kos, który zapewne został upolowany przez kota. Wczoraj jeden, dzisiaj drugi. To znaczy, że w tym roku nie będzie małych kosów. Wygląda na to, że z kotami będzie duży problem i będziemy się bardzo kłócić. Ciężki poranek.
Pogoda w najbliższych dniach się ustabilizowała. Dni są słoneczne i ciepłe. Jednak noce są bardzo zimne. Śnieg topi się pomału ale jest go naprawdę bardzo dużo. Szpaki gdzieś przepadły. Nawet nie myślę o wiośnie.
Przez Wołowiec przepływa rzeczka/strumyk o nazwie Rej. Ciekawe.(mapa z 1980 roku)
Kiedy dzisiaj rano rozpalałem w piecu, znalazłem oryginalne zdjecie rysunku Dziadka Lipowicza.
Dzisiejszy dzień jest bardzo ciepły. Pierwszy raz w tym roku poczułem wiosnę, zapach ziemi po zimie. Obudziły się żaby a to oznacza, że za kilka dni będzie ochłodzenie.
Żaba trawna
Wielkanoc 2018 - zimno, deszczowo, śniegowo i wietrznie.
Pierwszy raz w tym roku jest ciepła noc i ciepły dzień. Bezwietrznie, słońce. Żaby złożyły skrzek. Ptaki się kręcą i wyśpiewują rózne melodie. Zakwitły krokusy. Chyba trzeba przywitać wiosnę już na dobre. A zatem udało się przetrwać zimę.
Krokusy - 8-04-2018
Wiosna. Najpiękniejsze co może się przydarzyć to poranki i wieczory. Świat czekał na to ciepło. Wszystko buchnęło i zapachniało.
"Zanim nasze ciało rozpłynie się w ziemi, nasz umysł rozpływa się w muzyce"
"Na zachodzie bunt oznaczał antykapitalizm. Dla tych co dorastali w komunizmie, bunt był czymś innym"
Ciekawe myśli, zwłaszcza ta druga. Wywalczyliśmy wolność ale jednocześnie kapitalizm. Teraz ludzie nagle stali się antykapitalistami. To zjawisko miało jednak miejsce na Zachodzie 50 lat temu. Jak widać w rozwoju nie można od razu przeskoczyć kilku pięter. Każde społeczeństwo musi przejść dokładnie ten sam szczebel. Jeżeli teraz staliśmy się antykapitalistami to musimy uważać żebyśmy nie utracili wolności bo to całkiem prawdopodobne.
Jedną z istotnych rzeczy w związku dwojga ludzi jest potrzeba zajęcia się samym sobą. Innymi słowy, dopiero wówczas kiedy możesz spełniać się w dziedzinach dla siebie ważnych, a niekoniecznie związanych ze związkiem uczuciowym, zyskujesz energię życiową, którą możesz przekazywać drugiej osobie i wnosić we wspólne życie.
Forsycja
Mirabelka
Jestem tylko...
Może za bardzo mnie wyidealizowałeś, uczłowieczyłeś
Mówiłeś, że jestem piękny, te kropki, plamki, ten zapach i te oczy
Ale ja nie wiem co to znaczy...
Żyję tylko tu i teraz, nie myślę co będzie jutro, nie wiem czy w ogóle myślę...
Jestem tylko psem...
Owszem, jest mi dobrze z tobą
Dałeś mi poczucie wolności
Głaskałeś mnie i tarmosiłeś
Ale nie przesadzajmy...
Jestem tylko psem...
Być może oprócz spotkania z tobą
Nic lepszego w życiu nie mogło mi się przytrafić, być może...
Jednak ten problem, pozostawiam do rozwiązania tobie...
Jestem tylko...
kwiecień 2018
Jeszcze trochę wiosny
Im bardziej lubię siebie, tym mniej czepiam się innych.
Mądrość, to połączenie wiedzy i miłości.
Sara Maitland
Gadam dużo, śmieję się ciągle, palę jak smok, ludzi uwielbiam i jestem w stanie wiele dla nich poświęcić. Ale lubię być sama, bez nikogo w pobliżu.
Bez w tym roku zakwitł wyjątkowo pięknie.
Po upalnych dniach przyszła pora na ochłodzenie. Aura zrobiła się też deszczowa. To dobrze bo ziemia była już stęskniona wody. Można powiedzieć, że wiosna przekształciła się w pewnym momencie w lato.a to zdecydowanie za wcześnie. Wysokim temperaturom towarzyszył ogromny wysyp kleszczy. Biedne koty stały się ich ulubionym celem. Pojawiły się również żmije i to w sporej ilości. Szpaki uwijają się przy karmieniu maluchów. Od czasu do czasu słychać krakanie kruków i piski jastrzębi i myszołowów. W stawie zamieszkały kaczki a a karasie przystąpiły do tarła. Życie rozwija się w pełnej krasie.
Ostatnie dni to sporo prozaicznych kłopotów. Problemy z wodą, samochodem, jakieś usterki w domu. Przedmioty nie dają zapomnieć o sobie i bardzo często potrafią zniewolić człowieka.
Nowi mieszkańcy stawu
Żmijka bodakowa
Jane - Ekspectation - 1977 Live
Ciągle to nucę wieczorami.
https://www.youtube.com/watch?v=P5Np-PWFWDA
Przyszły ból jest częścią teraźniejszego szczęścia. Tak to działa.
Jak zawsze o tej porze maja nastąpiło załamanie pogody i ochłodzenie. Pada deszcz, jest zimno i wietrznie. Trzeba palić i kiedy już dom się nagrzeje, robi się przytulnie i ciepło. Młode szpaki lada moment opuszczą gniazda. Często dzieje się tak podczas bardzo złej pogody. Jest to dla nich prawdziwe wyzwanie i walka o przeżycie. Deszcz i wiatr nie są w tym momencie pomocne. Drapieżniki czyhają na małe pisklęta a i koty mogą też mieć coś do powiedzenia.
Młody szpak
Niebo nad domem podlega ciągłym zmianom. Orion odszedł już dawno. Przywitam go ponownie późną jesienią. Pojawiła się natomiast Wielka i Mała Niedźwiedzica z Gwiazdą Polarną. Wszystko wokół podlega ciągłym zmianom i ciągłemu ruchowi. Tak się dzieje od milionów lat.
Wielka Niedźwiedzica
"Nie mam nadziei,
że ktoś mnie tu odwiedzi
w tej chatce w górach.
Gdyby nie moja samotność,
byłoby ciężko mi żyć."
Grążel żółty rozrasta się coraz bardziej każdego roku.
Akacja afrykańska świetnie rośnie w Bodakach
Prawdę mówiąc nie było wiosny. Od razu zrobiło się lato. Upały dają się we znaki. Dobrze, że noce nie są tak gorące. Świat się zmienił, zazieleniał, rozkwitł wszystkimi kolorami. Pojawiły się pierwsze grzyby. Od wczoraj pada ale jest bardzo ciepło, prawie jak w lasach tropikalnych. Czasami myślę, że życie nie "smakuje" już tak jak dawniej.
Pierwszy dzień kalendarzowego lata. Aura tropikalna. W nocy burze i deszcz. Ranek chłodny, wręcz zimny.
Pogoda zdecydowanie determinuje działalność człowieka w tym miejscu. Nadal jest deszczowo chociaż nastąpiło niewielkie ocieplenie. Wigotność powietrza jest bardzo duża. Działa to niekorzystnie generalnie na wszystko. Na razie nie mogę cieszyć się ze swoich wieczorów i nocnego nieba.
I am free
Free like the river
Flowing freely through infinity
Free to be sure of
What I am and who I need not be
Free from all worries
Worries prey on oneself's troubled mind
Freer than the clock's hands
Tickin' way the times
Freer than the meaning of free that man defines
Life running through me
Till I feel my father God has called
Me having nothin'
But possessing riches more than all
And I'm free
To be nowhere
But in every place I need to be
Freer than a sunbeam
Shining through my soul
Free from feelin' heat or knowing bitter cold
Free from conceiving the beginning
For that's the infinite start
I'm gone - gone but still living
Life goes on withouta beating heart
Free like a vision
That the mind of only you can see
Freer than a raindrop
Falling from the sky
Freer than a smile in a baby's sleepin' eyes
I'm free like a river
Flowin' freely through infinity
I'm free to be sure of what
I am and who I need not to be
I'm much freer - like the meaning of the word free that crazy man defines
Free - free like the vision that
The mind of only you are ever gonna see
Free like the river my life
Goes on and on through infinity
Jestem wolny
Wolny jak rzeka
płynąca swobodnie przez nieskończoność
Wolny, by być pewnym
kim chcę być i kim być nie chcę
Wolny od wszelkich zmartwień
Zmartwienia modlą się do własnych
niespokojnych umysłów
Bardziej wolny niż zegarek
odmierzający drogę czasu
Bardziej wolny niż pojęcie wolności
definiowane przez człowieka
Życie biegnie przeze mnie
dopóki poczuję, że wzywa mnie mój Ojciec Bóg.
Nic nie mam
Ale posiadanie znaczy więcej niż wszystko inne
A ja jestem wolny
Aby być nigdzie
ale w każdym miejscu muszę być
bardziej wolny niż promień słońca
świecący w mojej duszy
wolny od uczucia gorąca albo przeraźliwego zimna
wolny od początku poczęcia
od którego zaczyna się nieskończony start.
Odszedłem - odszedłem, ale wciąż żyję
Życie toczy się bez bicia serca.
Wolny jak wizja,
którą tylko umysł może zobaczyć.
Bardziej wolny niż kropla deszczu
spadająca z nieba
bardziej wolny niż uśmiech śpiącego dziecka.
Wolny jak rzeka
płynąca swobodnie przez nieskończoność.
Wolny by być pewnym
kim jestem i kim być nie chcę
Wolny od wszelkich zmartwień.
Jestem bardziej wolny niż znaczenie tego słowa.
Wolny jak rzeka mojego życia
płynąca w nieskończoność.
https://www.youtube.com/watch?v=UAz9Q99ryMY
be free
3 lipca 2018 - ten wieczór to wspominanie ostatnich godzin związanych z Forestem. Zapaliłem świeczkę i porozmawiałem z nim chwilę. Noc bardzo chłodna ale niebo usłane gwiazdami. Czas nieubłaganie zaciera wspomnienia. Nie czuję bólu ani smutku ale cząstka mojego serca jest pusta.
Forest umierał. Trwało to całą noc. Kiedy pierwsze promienie wschodzącego słońca ogrzały ziemię Forest już nie żył. Wokół nas jest ciągły ruch. Jedno życie odchodzi, drugie przychodzi. Wszystko się porusza, przemieszcza, pędzi. Nie ma nic stałego. To tylko kwestia czasu.
"Chodziłam z pokoju do pokoju we wszechświecie mieszkania, tak jak chodziłby po ulicach Paryża czy Nowego Yorku ktoś, kto sam jeden wiedziałby, że nadchodzi koniec świata. Koniec świata-twoja śmierć. A równocześnie zdawałam sobie boleśnie sprawę do jakiego stopnia świat będzie dalej, bez ciebie, istniał."
"Tak, to było uczucie nieszczęścia. Potem poznałam uczucie buntu i gniewu i postanowiłam, że potrafię zbudować sobie szczęście."
"Wiem, że życie jescze mnie pociąga. Nie chcę uwolnić się od ciebie, chcę siebie ocalić."
Głód - XXI wiek - gdzie jesteśmy?
Myślę, że gdyby Jacek Kaczmarski żył, napisałby kolejną "Obławę"
Jednak zawsze można posłużyć się już istniejącymi tekstami.
No i w ten sposób historia kołem się toczy.
"Myśli brat, że bezpieczny, skoro schronił się w las,
Lecz go ściga nie bóg! Ściga człowiek!
Śmigieł świst nad głowami, grad pocisków i wrzask,
Co wyrywa źrenice spod powiek!
Strzelców twarze pijane w drzew koronach znad luf,
Wrzący deszcz wystrzelonych ładunków!
To już nie polowanie, nie obława, nie łów!
To planowe niszczenie gatunku!
Z rąk w mundurach, z helikopterów
Maszynowa broń wbija we łby
Czarne kule i wrzask oficerów:
Wy nie wilki, nie wilki już wy!"
Czwarta "Obława" napisana była już w wolnej Polsce ale pointa wcale nie jest obiecująca.
"Niejeden z was, co się na miskę łaszczy
Zapominając swoje niespokojne sny -
Wie wszak, że bije ręka, która głaszcze,
Na pierwszy objaw jedynego zewu krwi.
Skomleć o łaskę - niegodne psa, ni wilka,
Dać się tresować i na rozkazy czekać!
Nasza ma być najkrótsza życia chwilka,
I być wyborem - przyjaźń do człowieka...
Wilk wolny - wyje, na smyczy pies - skowycze
I bać się musi i swoich braci straszyć.
Myśliwy jeszcze ma broń i trzyma smycze,
Lecz las jest nasz i łąki też są nasze!"
Smutna wiadomość.
Philip John Hiseman, drummer and producer, born 21 June 1944, died 12.
New York Times
28-06-2018
Jon Hiseman: Master drummer and Colosseum founder who pioneered progressive rock.
Colosseum Live - Lost Angeles - 1971.
Deszcz pada od kilkunast dni. Całe szczęście, że jest w miarę ciepło.
JAN SZYMAŃSKI
Żołnierska śmierć
por. Eugeniusza Kloca-( brat mojej matki ).
Niezapomniany kronikarz Ludowego Wojska Polskiego — Alojzy Sroga, jedną ze swoich audycji nadanych w Polskim Radiu poświęcił porucznikowi Eugeniuszowi Klocowi z Płocka. Eugeniusz Kloc, wnuk powstańca z 1863 roku urodził się 10 grudnia 1910 roku w Potoku Wielkim (dawny powiat Janów Lubelski), gdzie ojciec był kierownikiem szkoły. Jako najstarszy syn z pięciorga rodzeństwa uczęszczał do gimnazjum w Lublinie. Po ukończeniu 4 klasy zdał egzamin do Korpusu Kadetów nr 2 w Chełmnie, a następnie kontynuował naukę w Szkole Podchorążych Artylerii w Toruniu, której absolwentem został w 1933 r. W tym samym roku skierowano go do służby w 8 pułku artylerii lekkiej w Płocku. Był doskonałym jeźdźcem. Uczestniczył w wielu konkursach hippicznych na terenie kraju, odnosząc liczne sukcesy. Rywalizował m. in. z mjr. Henrykiem Dobrzańskim („Hubalem").Starsi płocczanie pamiętają go jadącego na czele oddziałów konnych 8 pułku artylerii w czasie defilad z okazji 3 Maja. Na przełomie 1938/39 r. został skierowany do Flotylli Rzecznej w Pińsku, a wiosną 1939 roku przeniesiono go do Gdyni. Wkrótce, 29 czerwca 1939 r. w kościele św. Stanisława w Płocku zawarł związek małżeński z płocczanką Marią Haliną Ogińską. Zbliżała się wojna. Trwały przygotowania do odparcia wroga. Stanisław Strumph-Wojtkiewicz w książce "Alarm dla Gdyni" tak pisał na ten temat: „Łatano braki na własną rękę. Zarządzona na ranek dnia 24 sierpnia mobilizacja alarmowa zastała dywizjon artylerii lekkiej bez przyrządów celowniczych do dział 75 mm". Kapitan Wacław Tym wspominał: „Sytuację uratował porucznik artylerii Eugeniusz Kloc, który dnia 25 sierpnia z własnej inicjatywy wyjechał do Warszawy i — wystarawszy się o przyrządy celownicze — wrócił dnia 28 sierpnia". Następnie brał udział w bojach o Oksywie, wyróżniając się odwagą. Po upadku Gdyni dostał się wraz ze współtowarzyszami do niewoli. O jego późniejszych losach rodzice dowiedzieli się z korespondencji wysyłanej początkowo z obozu jenieckiego w Prenzlau, a następnie z obozu w Neubrandenburgu. Ostatnie listy nadeszły z oflagu II D w Gross-Born. W tymże obozie działała polska jeniecka organizacja ruchu oporu, którą dowodził pułkownik dypl. Józef Witold Dzierżykraj-Morawski. W skład sztabu wchodzili ponadto: mjr. Konrad Rogaczewski, mjr. Zygmunt Hołubski, mjr. Bronisław Wandycz., por. Jan Kubik oraz por. Eugeniusz Kloc, który przyjął pseudonim „Brzoza". Odznaczył się szczególnie w akcji wywiadowczej, a współpracownicy określali go „szatan nie człowiek" z uwagi na szczególne zasługi w prowadzonych akcjach. Sztab płk. Morawskiego utrzymywał stalą łączność z polskim ruchem oporu w kraju za pomocą radia i łączników. Oflag II D w Gross-Born był podporządkowany tajnej organizacji „Bataliony Odry", działającej od 1942 r. na terenie Pomorza Zachodniego. Podlegały bydgoskiemu inspektoratowi pomorskiego okręgu Armii Krajowej. Głównym ich zadaniem był sabotaż i dywersja na tyłach wroga, zwłaszcza
na kolei oraz zamachy na funkcjonariuszy Gestapo. Wśród współpracowników sztabu należy wymienić francuskiego aspiranta Janusza Szajbo, Polaka z pochodzenia, który pełnił funkcję pisarza w międzynarodowym szpitalu dla jeńców w Czarnem. Nieocenione usługi oddał też podoficer załogi obozowej — Ernst Heim, Mazur pochodzenia polskiego, który wykradał mapy z ,Abwehry. a po odrysowaniu interesujących wywiad obiektów, wkładał na właściwe miejsce. Zbierał też informacje o rozkazach otrzymywanych przez komendanturę obozu.
Przenosił grypsy i paczki. Na początku lipca 1944 r. por. Eugeniusz Kloc odebrał przez radio komunikat, którego treść zobowiązywała go do rozesłania odpowiednich instrukcji w teren. Instrukcje te, wypisano na zwitkach cienkiego papieru i ukryto w tutkach amerykańskich papierosów. Następnie zmieszano je z prawdziwymi papierosami i zapakowano w paczkę, którą jeńcy-furmani dowożący chleb do oflagu mieli dostarczyć bosmanowi —
Jerzemu Kąkolowi w Szczecinku. Furmani bosmana nie zastali. Paczkę przejął agent Gestapo, który oświadczył, że bosman polecił mu ją odebrać. W kilku papierosach gestapowcy znaleźli zwitki zapisanego papieru. Była to instrukcja dla „Batalionów Odry" wydana w związku z wybuchem powstania w Warszawie, niezbity dowód powiązań Oflagu II D z władzami zbrojnego podziemia w kraju. Według innej wersji dekonspiracja nastąpiła wówczas, gdy Gestapo aresztowało łączniczkę z kraju, która nie wytrzymała tortur i wydała Ernsta Heima, u którego był punkt kontaktowy. Nieludzko torturowany Mazur, podoficer niemiecki załogi obozu, nie wydał nikogo. Został powieszony na haku.
Gestapo z Bydgoszczy nie poprzestało na ujawnieniu kontaktów z ruchem oporu w kraju i prowadziło nadal śledztwo. Aresztowano około 40 najbardziej aktywnych działaczy „Odry".
Byli wśród nich min. płk W. Dzierżykraj-Morawski, mjr. Z. Hołubski. mjr. B. Wandych, por. E Kloc, aspirant J. Szajbo. Ostatecznie płk. Morawski, mjr Z. Hołubski, mjr B. Wandycz, por. w Gross-Born po długim śledztwie (Piła, Szczecin, Police) Gestapo przetransportowało w październiku 1944 r. do obozu koncentracyjnego w Mauthausen. W dniu przybycia do obozu całą grupę ustawiono pod „murem śmierci". Oznaczało to egzekucję. Po kilku godzinach przyszedł rozkaz, aby polskich oficerów skierować na blok. Rozebrano ich z mundurów, ubrano w łachmany i wpuszczono na blok XIX. Niezdrowego już wówczas Eugeniusza Kloca poznał jeden z więźniów i postarał się o umieszczenie go w baraku dla chorych. Polska służba sanitarna postanowiła go uratować, podając za zmarłego. Eugeniusz Kloc zapytał przekazującego mu tę wiadomość sanitariusza czy w ten sam sposób można ocalić także życie jego współtowarzyszy. Niestety — uratować można było tylko jednego więźnia. Wobec takiej sytuacji porucznik Kloc nie chciał opuścić swoich współtowarzyszy.
Oficerowie polscy przebywali w Mauthausen około miesiąca. 9 listopada 1944 r. pisarz blokowy Dziarski (lub Zdziarski) z Poznania zebrał oficerów i oświadczył: „Z Abwehry nadszedł rozkaz, za pół godziny pluton egzekucyjny esesmanów dokona na was egzekucji".' Wszyscy Polacy przebywający w bloku XIX zebrali się w tzw. pomieszczeniu dziennym. Ksiądz franciszkanin ojciec Wilk-Witosławski wyspowiadał oficerów, po czym wszyscy w eskorcie esesmanów odeszli na plac apelowy. Porucznika Eugeniusza Kloca wraz z majorem Zygmuntem Hołubskim —ciężko chorych, wywleczono z łóżek i w wózkach szpitalnych przywieziono na egzekucję. Płk. W. Dzierżykraj-Morawski, mjr. Z. Hołubski,
mjr. Br. Wandycz, por. E. Kloc, aspirant J. Szajbo — zginęli od strzału w tył głowy."
Później zaczął dymić komin pieca krematoryjnego. W Mauthausen zamordowano ponad 100 żołnierzy „Batalionów Odry".
PRZYPISY
1. Audycja została nadana 1 listopada 1968 r.
2. Relacja Marii Kloc-Mazurkiewicz — siostry por. E. Kloca.
3. Strumph-Wojtkiewicz S. Alarm dla Gdyni. Warszawa.
1984. s. 84.
4 Tamże. s. 84—85.
5 W.T.K.. 1979. nr z 21 X s. 7.
6 Sadzewicz M., Oflag II D Gross-Born. Warszawa
1977. s. 144.
, W.T.K., op. cit. s. 7.
6 Egzekucję obserwował przez wziernik w drzwiach
jeden z więźniów zatrudnionych w obozie jako sanitariusz.
Na moim biurku stoi niewielka fotografia wujka Gienka.
Porucznik Eugeniusz Kloc
Porucznik Eugeniusz Kloc na czele defilady z okazji 3 Maja - oddziały konne 8 pułku artylerii - lata 30.
Dzisiaj myślałem o dziadkach Lipowiczach - Janina i Włodzimierz
Trochę nas dzisiaj zalało - dawno tak nie było - 22-07-2018 godz.17.00
Historia życia dziadka Włodzimierza Lipowicza jest jedną wielką niewiadomą. Byłem zbyt mały żeby cokolwiek zrozumieć albo cokolwiek zapamiętać. Byłem za mało dociekliwy bo nie mogłem być inny. Kiedy dorastałem dziadek już nie żył. Pamiętam jego nienaganny wygląd, szlachetną twarz i przestrzeganie zasad zachowania. Był doskonałym rysownikiem. Niektóre rysunki przetrwały do dnia dzisiejszego.
Wśród zawirowań wojennych losy jednych ludzi komplikują się bardziej niż innych. Ten przypadek dotyczył w pełni życia dziadka Lipowicza. Z dokumentów wynika, że Włodzimierz Lipowicz urodził się 26-05-1897 roku w Kazaniu. W okresie międzywojennym mieszkał już w Polsce. Uciekał z Rosji. Dlaczego? Kiedy?Czy sam, czy z kims? Czy z rodziną a może ze znajomymi? W pewnym momencie pojawiła się w rodzinie koncepcja, że Włodzimierz Lipowicz spokrewniony był z rodziną Romanowów. Nazwisko Lipowicz nie było jego prawdziwym nazwiskiem. To było pewne. Jeżeli to było pewne to inne dane mogły być również wątpliwe. Nikt o niczym nie mówił ale w pamięci starszych osób ode mnie utkwił fakt, że babcia Janina bardzo często bała się różnych sytuacji i różnych osób. Dopiero po śmierci dziadka osiągnęła względny spokój. Co może ukrywać człowiek, bojąc się, że prawda może ujrzeć światło dzienne i jest to śmiertelnie niebezpieczne? Nie wiem i nigdy się nie dowiem. Może coś wiedziała ciocia Marysia, która była świadkiem w odtworzeniu aktu małżeństwa dziadków, może, i dlatego w rodzinie pojawiły się szepty o pokrewieństwie z Romanowymi. Jeżeli nawet, to jakie pokrewieństwo, bliższe, dalsze i dlaczego dziadek musiał uciekać zostawiając za soboą całą tożsamość, bez możliwości wyjawienia jej w przyszłości. Jakim to musi być ciężarem dla osoby, która zapewne chciałaby się podzielić taką wiedzą z bliskimi ale bojąc się, żyjąc w strachu, unika takiego postępowania. Na pewno wiedziała o tym babcia Janina ale przez całe swoje życie nie zdradziła ani słowa - chyba, że księdzu przed śmiercią, bo wyszedł od niej strasznie zmieszany i pełen podziwu - mówiąc jaką jest niesamowitą i niespotykaną kobietą. Dziadek Włodzimierz Lipowicz otrzymywał raz w roku, na święta Bożego Narodzenia kartkę z Moskwy od Mikołaja Modryńskiego. Nie wiemy kto to. Dziadek był doktorem filozofii Politechnki Warzawskiej. Z dziadkiem Włodzimierzem Lipowiczem nie łączą nas więzy krwi. Kiedy babcia Janina poślubiła dziadka Włodzimierza, miała juz syna Bolesława, mojego ojca. Bolesław był synem Andrzeja Reja ułana z okresu wojny z Rosją. Często bywała albo pomieszkiwała w Warszawie. Kiedyś, spacerując po mieście spotkała Ignacego Mościckiego, który w niezwykle uprzejmy sposób ją pozdrowił i ukłonił się.
Włodzimierz Lipowicz
Kartka do Włodzimierza Lipowicza od Mikołaja Modryńskiego
Wydaje mi się, że z przyrodą w tym roku dzieje się coś dziwnego. Liście na drzewach pomału zaczynają żółknąć, pewne kwiaty i krzewy już zakwitły a powinny kwitnąć we wrześniu. Na dodatek niektóre ptaki nie mają po raz drugi potomstwa. Co to może oznaczać? Zobaczymy.
Rodzina Romanowów krąży wokół mnie od kilku dni. Dzisiaj trafiłem na wywiad z pewnym historykiem z U.J. Padły tam ciekawe słowa, które mogłyby wskazywać na motyw ucieczki z Rosji dziadka Lipowicza. W całej historii o dziadku brakowało mi motywu ucieczki. Przyznam,że fakt wybuchu rewolucji nie jest dla mnie motywem wyjazdu albo ucieczki. Wiele osób prowadzi dalej swoje życie chociaż jest ono bardzo niepewne i kruche. Autor wywiadu stwierdził, że prawie cała bliska rodzina cara Mikołaja została zamordowana. W tej sytuacji ucieczka byłaby wskazana lub wręcz konieczna. Jednak trudno mi sobie wyobrazić, że dziadek Włodzimierz Lipowicz mógł należeć do bliskiej rodziny Romanowów. Gdyby tak było to wszystkie dokumenty, które są w moim posiadaniu na pewno nie mogą być wiarygodne. Nie można zmienić tylko nazwiska ale wszelkie inne dane również powinny być mistyfikacją, zwłaszcza jeżeli chodzi o ratowanie życia. To może być nieprawdopodobna historia.
Dzisiaj rano mieliśmy odwiedziny małego, młodego liska.
Oglądanie całkowitego zaćmienia Księżyca.
Jeszcze jedno zdjęcie małego Foresta
Jest ciepło. W nocy temperatura nie spada poniżej 20 stopni. Bardzo duża wilgotność. Klimat tropikalny. Niebo lekko zachmurzone. Kiedy słońce schowało się za horyzontem wyszedłem przed dom. Kawa o tej porze? Czemu nie. Na niebie kłębiły się chmury i chmurzyska. Przychodziły i odchodziły. Nie wiadomo skąd i nie wiadomo dokąd. Zmieniały tylko swoje kształty i pędziły w sobie tylko znanym kierunku.
Upały nadal się utrzymują. Bliskość rzeki przychodzi na ratunek.
Zbliża się koniec sierpnia. Ciepło ale noce i poranki zdecydowanie są chłodniejsze. Nadchodzi wrzesień i pomału zawita do nas jesień. Jak zawsze póżnymi wieczorami przesiaduję przed domem. Jeżeli niebo jest bezchmurne, podziwiam gwiazdy mrugające do mnie z oddali. Jest cicho i spokojnie. Rzeka szumi łagodnie a woda pobłyskuje w świetle księżyca. Rozmyślam o ostatnich tygodniach, niezwykle pracowitych i pełnych gości. Czasami gdzieś z oddali dochodzą do mnie ciche pohukiwania sowy. Nadchodzi noc, ze wszystkimi jej tajemnicami.
Zaczęło padać. Chłodno. Postanowiłem rozpalić w kominku. Ciepło pomału wypełnia wszystkie zakamarki domu. Świat jakby zamarł, znieruchomiał. Od czasu do czasu lekki wiatr porusza gałązkami drzew. Myślę o tym co było, myślę o tym co będzie. Woda w rzece przybrała błotnistą barwę. Jej poziom wzrasta z godziny na godzinę. A deszcz pada, miarowo i jednostajnie. Koty śpią przy kominku przybierając jakieś surrealistyczne pozy jak na obrazach wielkich mistrzów. Tak płynie dzień, pomału i leniwie.
Sanktuarium Matki Bożej z Guadelupe ma nowego mieszkańca.
To jest dobra piosenka na dzisiejszy dzień.
https://www.youtube.com/watch?v=LTseTg48568
Zdjęcie starego pokoju ze Świdnika z lat 80.
Pomału nadchodzi wrzesień.
Krótkie rozważania na temat nudy.
Nuda jest swego rodzaju fenomenem i jest szalenie paradoksalna. Prawdą jest zarówno to, że ludzie inteligentni się nie nudzą, jak i to, że tylko inteligentni ludzie, są w stanie się nudzić.
Nudzić mogą się tylko psy, małpy i człowiek.
Istnieje nuda, która wynika z braku aktywności wrażeń ale również nuda, która bierze się z nadmiaru czegoś irytującego, męczącego, na przykład narzekania albo wiecznych kłótni.
Innym aspektem jest monotonia, która dla jednych jest czasem straconym, jałowym i wtedy jest najstraszniejsza, ale dla drugich jest czasem przezwyciężonym i wtedy jest najpiękniejsza.
W dużej mierze to od nas zależy, czy będziemy przeżywać ją jako ciężar czy też jako wyzwolenie.
Nuda w kulturze konsumpcyjnej jest czymś negatywnym. Nuda ma prowokować ludzi do różnych aktywności. Jeżeli zatem nudzisz się w kulturze, która ma tyle do zaoferowania, to albo jesteś nieudolny albo głupi.
Dla wielu ludzi wytrwanie bez bodźców jest prawie niemożliwe. Stało się coś takiego, że nuda budzi panikę.
Ktoś lub coś bez przerwy mówi ludziom jak mają żyć. Kup to lub pojedź tam. Świat im mówi, że tak trzeba. Przecież nie mogą być outsiderami.
Zapowiada się ładna jesień. Dni są ciepłe i słoneczne. Wrześniowe słońce napawa mnie rozleniwieniem i melancholią. Świat pomału przygotowuje się do zimnej aury. Myślę jednak, że jeszcze można będzie nacieszyć się ciepłem i obecnością słońca, jak również podziwiać całą paletę barw i kolorów, typowych dla tej pory roku. Póki co uwaga moja skupiła się dzisiaj na szczególnie pięknej martwej naturze. Dynie w tym roku wyglądają prześlicznie.
Niedziela przyniosła przedziwną wiadomość. Otóż, gdzieś tam, daleko w Rumunii, mieszka pewien człowiek, w miejscu bardzo podobnym do naszego Beskidu Niskiego. Na dodatek ten człowiek posiada ( zapewne ) psa, który jest niezwykle podobny do Foresta. Świat jest nieprzewidywalny i pełen tajemnic.
Czyżby Forest urodził się po raz drugi?
Wysocki przyszedł do mnie jak zawsze, nie wiadomo dlaczego.
Włodzimierz Wysocki
Горная лирическая
I oto zniknęło drżenie rąk,
Już czas na szczyt.
I oto zerwał się w przepaść strach,
Na zawsze, na zawsze.
Nie ma powodu w miejscu stać,
jest przecież tak,
Że można zdobyć każdy
Szczyt i każdą dal.
Wśród nieprzebytych szlaków
Jeden niech będzie mój.
Pośród niepokonanych granic,
Jedna za mną jest.
A śnieg imiona topi tych,
Co tutaj śpią.
Przez tyle dróg nie przeszedł nikt,
A jedna moja jest.
Tutaj lodowce lśnią na niebiesko,
Cały pokryty stok.
I tajemnice czyichś stóp,
W granicie tkwią.
Wpatruję się w swoje marzenia,
Wysoko, hen daleko.
I święcie wierzę w czystość słów
I śniegu biel.
I chociaż minie sporo czasu-
Ja nie zapomnę,
Że wątpliwości wszystkie tu
przegnałem precz.
W ten dzień słyszałem wody głos,
„na zawsze bądź”
A dzień...no jaki to był wtedy dzień?
Ach tak, to środa !
Wrzesień to czas porannych mgieł.
Echa
Wysoko ponad głowami, albatros zawisł w powietrzu bez ruchu
A głęboko, poniżej bijących fal, w labiryncie koralowych jaskiń
Echo odległego przypływu, przebiega pośród piasków
I wszystko staje się zielone i podwodne
Nikt za nami nie podążał w kierunku lądu
I nikt nic nie wie, gdzie i dlaczego
Lecz coś zaczyna wirować i próbuje
wspinać się w kierunku światła
Nieznajomi przemierzający ulice
Dwa oddzielne spojrzenia spotykają się przypadkiem
Ja to Ty, a to co widzę jest mną
Czy powinienem Cię ująć za rękę
I poprowadzić przez ląd
I najlepiej jak umiem, pomóc samemu sobie zrozumieć?
Nikt nas nie wzywa, byśmy ruszyli dalej
Nikt nie każe nam się patrzeć
Nikt nic nie mówi, nikt nie próbuje
Nikt nie lata wokół słońca
Każdego bezchmurnego dnia upadasz
przed mymi czuwającymi oczami,
Zapraszając mnie i pobudzając do powstania
Poprzez okno w ścianie,
Wpada niesione skrzydłami promieni słońca
milion jaskrawych ambasadorów poranka
Nikt mi nie śpiewa kołysanek
I nikt nie zamyka mi oczu
Więc otwieram okno na oścież
I wzywam Cię z drugiego końca nieba
David Gilmour live at Pompeii - 1971.
Wiktor Tsoi – Kino
Gra
Już późno, wszyscy śpią i na ciebie pora
Jutro o ósmej rano rozpocznie się gra
Jutro słońce wstanie o ósmej rano
Mocna poranna herbata, mroźny poranek
Oto dwie zasady gry – jeśli je złamiesz – odpadasz
Jutro rano będziesz żałował, że nie przespałeś nocy
A teraz drzewa stukają gałęziami do szyb
Możesz pójść spać aby zabić tę noc
Drzewa jak zwierzyna, rozdrapują ciemne okno
Póki nie jest za późno, chcę się położyć i zasnąć w tę noc
Brak dzwonków, brak kroków i brzęku kluczy
Słychać tylko tykanie zegara przy łóżku
W tym domu wszyscy już dawno śpią
Tylko kropla za kroplą z kranu leci
Tylko minuta za minutą ucieka z dnia czasu
Ty pójdziesz wycinać las ale zobaczysz tylko pnie
Romy Schneider - gdyby żyła obchodziłaby dzisiaj 80 urodziny.
Epitaph - Early Morning
Early morning sunbeam shining through my door
Changing into raindrops landing on the floor
Man you should have seen it, it was really something strange
It seemed like those raindrops were floating through my brain
I can see a rainbow flowing from the wall
Many pretty colours, can’t you see them all
Bouncing like a goldfield on a lovely summer day
Silver shimmering water running through a vein
wcześnie rano, promień słońca wpadający przez me drzwi
zmieniał się w krople deszczu lądujące na podłodze
powinieneś to zobaczyć, to było nieznane mi dotąd zjawisko
miałem wrażenie, jak gdyby krople te przepływały przez moją świadomość
widzę tęczę pływającą po ścianie,
tak wiele pięknych kolorów, czyż nie widzisz ich wszystkich?
mieniące się jak złote pole, w piękny letni dzień
srebrna, błyszcząca woda, przez moje ciało płynąca
https://www.youtube.com/watch?v=-sAG_mzp7eI
Jest jesień, Takich poranków już nie ma.
Zbliża się połowa października. Jesień wybuchła wszystkimi kolorami. Jest ciepło a nawet gorąco. Dęby, klony, jawory świecą się złocistymi barwami. Buki czerwienieją. Cały świat mieni się wszystkimi barwami tęczy. Czasami gdzieś daleko rozlegają się krzyki sójek.
Whitesnake - The Gypsy - The Purple Tour 2015.
Tell me gypsy can you see me
In your crystal ball ...
https://www.youtube.com/watch?v=xpBlajy9ruE
Początek świata?
No i o co tyle hałasu ? Chciałam tylko spróbować...
Eva
Koty. Można śmiało powiedzieć, że wygrały szczęśliwy los na loterii. Upłynęło sporo czasu od ich urodzin. Stały się dorosłe cokolwiek - kryje się pod tym pojęciem. Trzy kotki. Każda z nich o innej osobowości i różnym charakterze. Urodziły się tutaj i zostały. Tu jest ich dom. Przez ponad rok poznawały miejsce, w którym przyszło im żyć. Jest matka i dwójka jej dzieci. Wszystkie kotki. Początkowe kłopoty odeszły w niepamięć i w miarę zgodnej atmosferze prowadzą dość usystematyzowane życie. Dzień za dniem. Większość dnia przesypiają w sobie tylko znanych miejscsch. Natomiast wieczorem przepadają na całą noc. Nad ranem pojawiają się znowu i tak w kółko. Matka potrafi znikać na kilka dni. Ale zawsze wraca. Imiona mają zwyczajowe. Matka to Matka. Może mieć około 10 lat - tak twierdzi okoliczna ludność. Jest rozważna i niezwykle czujna. Nigdy nie mieszkała w domu i chyba po raz pierwszy polubiła człowieka. Jest Pasiasta a w zasadzie Popierdółka. Ciągle jęczy, wierci się, jest nieufna i nie daje się dotknąć. Histeryczka. Urodziła się jako ostatnia z czworga kociąt i nie może dorosnąć. Jest wreszcie Predator. Najmądrzejsza, największa, nie boi się człowieka, lubi być głaskana i pieszczona. Zabija wszystko - myszy, ptaki, nietoperze, padalce, jaszczurki,krety. Ostatnio stoczyła walkę z popielicą - niestety zwycięską. Miały szczęście. Znalazły dom.
Popierdółka w koszu na owoce
Predator poluje
Oglądanie wieczornego i nocnego nieba stało się swego rodzaju tradycją. Przyznaję, że ogrom wszechświata mnie przytłacza. Jednak obcowanie z czymś tak niezrozumiałym i tak nieskończenie wielkim czasami mnie uspokaja, wycisza. Gwiazdy, które mrugają do mnie to tylko niewielki wycinek naszej galaktyki. Nie widzimy co znajduje się dalej. Nie widzimy tych miliardów galaktyk z miliardami gwiazd. Czasami jedynie możemy poczuć ich obecność. Zbliża się zima. Znowu pojawi się Bellatrix. Trzecia co do jasności gwiazda w gwiazdozbiorze Oriona. Jest odległa od Słońca o 252 lata świetlne - 1 rok świetlny to 9.5 biliona kilometrów.
Bellatrix Star
Wielka, czarna dziura w centrum naszej Drogi Mlecznej
Kot - Matka, pojawia się i znika. Wróciła po siedmiu dniach nieobecności.
Jesień....dziś ostatni liść spadł, jesień.... idzie ku mnie przez świat.
Liście są różne. Mają swoje kolory, swoje kształty, są niepowtarzalne. Umierają a przecież są tak piękne. Czy żyją po to aby umrzeć i pokazać światu swoje piękno? Czerwień buków, złocistość klonów i dębów jest wszechobecna. Lasy pokryły się tysiącami kolorowych liści. Lubię ten szelest pod stopami. Może chciałyby coś powiedzieć ale tak trudno je zrozumieć...
"Naszej miłości bardzo zimno dziś.
Czym mamy ogrzać ręce jej?
Już dawno z drzewa spadł ostatni liść,
A jutro spadnie pierwszy śnieg"
Wilki pojawiają się i znikają.
Poruszanie się watahy wilków – pierwsze trzy są stare albo chore, idą z przodu i nadają prędkość całemu stadu. Jeżeli pójdą z tyłu to zginą. Za nimi idzie pięć silnych wilków. W środku pozostali członkowie, potem pięć najsilniejszych. Ostatni idzie wilk alfa, który kontroluje całą watahę. Wilki przemieszczają się tak żeby mieć możliwość pomagania sobie.
Październik upływa pod znakiem mieszanych uczuć. Generalnie nie można narzekać. Jesień jest równie piękna jak i smutna, melancholijna a nawet mocno depresyjna. Tak to już jest. Życie nie składa sie tylko z samych przyjemności i zachwytów nad światem. W dużej mierze, w większości, moje życie, to codzienność i jej problemy. A tych jest co niemiara. Pory roku przemijają, lata przemijają. Odczuwam to niemalże każdego dnia. Nie rozpaczam z tego powodu. Jednocześnie nie staram się tworzyć rzeczywistości w sposób sztuczny, żeby nie pamiętać, żeby nie myśleć, żeby nie wspominać. Wszystko jest ważne a wspomnienia, myślę, bardzo istotne. Życie w tym miejscu nauczyło mnie szczególnego postrzegania rzeczywistości. Myślę, że człowiek w swojej bezrozumnej działalności, wyrządza sobie wielką krzywdę. Oczywiście wszelkie oznaki destrukcji nie pojawiają się z dnia na dzień. Istota ludzka nie przetrwa. Kolejne granice są przekraczane i nie będzie już powrotu. Zresztą, wiele koncepcji mówi o wielokrotnych zagładach życia i kolejnych odrodzeniach. Kto wie ?
Wspaniała muzyka na październikowe dni.
Dzisiaj zaopiekowałem się śnieżną panterą
1-11-2018 - Wszystkich Świętych - Cmentarz w Bodakach
W tym roku jest wyjątkowo piękna jesień. Nadal bardzo ciepło. Dzień jednak jest krótki ale wczesne ciemności pozwalają na dogłębne obserwacje nieba. Rozmyślam o początkach, staram się zrozumieć ale jednocześnie mam świadomość, że otwieram drzwi, które już dawno zostały otwarte. Około 5 miliardów lat temu powstaje nowa gwiazda, nasze Słońce. Grawitacja tworzy z pyłu głazy, łączy skały i powstaje Ziemia. 4.5 miliarda lat temu temperatura Ziemi wynosi 1200 stopni, jest CO2 i toksyczne opary, wrzące płynne skały, ocean lawy. W kierunku Ziemi zmierza mała planeta - Teja. Porusza się z prędkością 15 km na sekundę. Dochodzi do zderzenia. W kosmos wyrzucone zostają biliony ton odłamków. Grawitacja zmienia je w pierścień okrążający Ziemię. Dochodzi do powstania Księżyca. Ziemia stygnie.
W kierunku Ziemi zmierza mała planeta - Teja.
Około 4 miliardów lat temu grad meteorytów nieustannie bombarduje Ziemię. Na meteorytach znajdują się kryształy z kropelkami wody. Taka sytuacja utrzymuje się ponad 20 milionów lat. Powstają oceany. W wyniku olbrzymich wiatrów, które są spowodowane szybkim ruchem obrotowym Ziemi, oddala się Księżyc. Następują niezliczone erupcje wulkanów. Tworzą się wysepki i powstają kontynenty. Meteoryty dalej bombardują Ziemię. Około 3.8 miliarda lat temu meteoryty przynoszą na Ziemię aminokwasy i węgiel. Powstają miasta podwodnych kominów. Woda staje się chemiczną zupą. Nie wiadomo jak i dlaczego rozwijają się mikroskopijne organizmy, jednokomórkowe bakterie. 3.5 miliarda lat temu powstają góry żywych bakterii, zachodzi proces fotosyntezy, powstaje tlen. Ocean wypełnia się tlenem, który zmienia atmosferę. Ziemia obraca się wolniej. Około 1.5 miliarda lat temu powstają prymitywne formy życia. Na Ziemi jest jeden wielki kontynent. Doba trwa 18 godzin, temperatura wynosi 30 stopni. Około 750 milionów lat temu powstają dwie części kontynentu. Wzmaga się aktywność wulkanów, CO2 dostaje się do atmosfery, padają kwaśne deszcze. Ziemia stygnie i pojawia się lód. Im więcej lodu tym więcej światła się odbija. Cała Ziemia pokrywa się lodem o grubości 3 km. Jednak wybuchy wulkanów powodują, że atmosfera wypełnia się CO2. Po 15 milionach lat lód zaczyna się topić, wzrasta temperatura, pojawia się coraz więcej tlenu. Około 540 milionów lat temu, prymitywne bakterie, które przetrwały zmieniają się. Życie w oceanie rozkwita. Pojawiają się pierwsze strunowce a wraz z nimi tysiące gatunków. Około 460 milionów lat temu płyty się przemieszczają, na lądzie nie ma życia. Powstaje ozon, który chroni Ziemię przed promieniowaniem. 375 milionów lat temu rozwija się życie na lądzie, zwierzęta wychodzą z wody. Około 250 milionów lat temu następują pęknięcia w skorupie ziemskiej, niezliczone erupcje wulkanów. Postępuje całkowita zagłada życia roślin i zwierząt tzw. wymieranie permskie. W oceanach jednak życie przetrwało. 200 milionów lat temu temperatura stabilizuje się, odradzają się rośliny. Życie rozkwita. Następuje epoka dinozaurów. Około 65 milionów lat temu w wyniku zderzenia z asteroidą życie ponownie ulega zagładzie. Następują niezliczone wypiętrzenia. Powstają Himalaje. Od 20 milionów lat sytuacja na Ziemi się stabilizuje. Ziemia w tym czasie wygląda tak jak obecnie. Około 4 milionów lat temu w południowej Afryce powstaje olbrzymi rów tektoniczny. Wypiętrzające się góry powodują zmiany klimatyczne. Zanikają lasy deszczowe, robi się gorąco i sucho. Powstaje sawanna. Zwierzęta, które do tej pory żyły na drzewach zmuszone są do opuszczenia swojego naturalnego środowiska.
Z powodu braku pożywienia przybierają postawę dwunożną, wyprostowaną. To najważniejszy krok w dziejach ludzkości. Około 1.5 miliona lat temu pojawia się Homo erectus, wczesny gatunek człowieka. 70 tys. lat temu poziom Morza Czerwonego opada i morze nadaje się do przejścia. Homo sapiens opuszcza Afrykę i rozprzestrzenia się po całym świecie.
Homo erectus
Homo sapiens
Powstanie życia na Ziemi bez wątpienia związane jest z istnieniem naszej gwiazdy - Słońca. Jednak we Wszechświecie wszystko ma swój początek ale i też koniec. Jedno życie umiera a drugie powstaje. Kiedy upłynie kolejne 5 miliardów lat nasze Słońce umrze. Zapasy wodoru i helu się wyczerpią. Słońce przejdzie w stadium czerwonego olbrzyma. Ziemia zostanie wchłonięta przez umierającą gwiazdę i zniknie. Być może gdzieś w innym zakątku Wszechświata wszystko zacznie się od nowa. Być może...
Słońce - powstanie czerwonego olbrzyma.
Wyjątkowo czułe małpy - smutny los orangutanów z Borneo.
Trzy procent. Tylko tyle różni nasze DNA od kodu genetycznego leśnych ludzi. Jesteśmy do siebie bardzo podobni. Zanim urodzi się młode, mama nosi je pod sercem dokładnie dziewięć miesięcy. Zwykle w ciągu życia ma dwoje, troje młodych. I nie odstępuje ich na krok przez co najmniej pięć, a bywa, że i osiem lat. Uczy, jak przetrwać w dżungli, wspinać się na drzewa, wybierać odpowiednie pożywienie, unikać drapieżników, używać narzędzi. Zadowolone śmieją się. Wiemy, że planują swoje dni, że mają wspomnienia!
Przyczyną przyspieszenia, z powodu którego nazywamy dzisiejsze wymieranie "wielkim", nie jest wybuch superwulkanu czy upadek planetoidy, jak kiedyś. Powodem jest człowiek.
Jest 23-11-2018 - poranek - godzina 7.00
Piękna jesień odeszła. Nastąpiło gwałtowne załamanie pogody. Po kilkudniowych deszczach przyszła kolej na niewielki śnieg ale za to z dużym mrozem.
Za około 3.5 miliarda lat nastąpi zderzenie naszej Drogi Mlecznej z Andromedą i trwać będzie kolejne 4 miliardy lat.
Rozważania na temat wszechświata - S.Hawking - skrót.
Każde zdarzenie ma swoją przyczynę. Istnieje nierozerwalna zależność czasu i przestrzeni. W momencie wielkiego wybuchu powstał czas. Typowa czarna dziura to gwiazda tak olbrzymia, że światło nie może uciec z jej pola grawitacyjnego. Siła tego pola grawitacyjnego jest w stanie zakrzywić nie tylko światło ale i czas. Jeżeli wyobrazimy sobie przyciągany przez czarną dziurę zegar to im będzie on bliżej gwiazdy tym będzie wolniej działał. Tak właśnie zwalnia czas. W czarnej dziurze czas nie istnieje. Na początku wszechświat był nieskończenie małą czarną dziurą. A zatem czas się zatrzymał, nie istniał. Prawa przyrody mówią nam coś niezwykłego. Nie możemy cofnąć się do momentu przed wielkim wybuchem ponieważ nic wtedy nie istniało. To jest zjawisko, które nie ma swojej przyczyny jako, że nie istniał czas, który dałby jej rację bytu. Skoro czas powstał w momencie wielkiego wybuchu, nic i nikt nie mógł być przyczyną jego narodzin. Nauka dała odpowiedź na pytanie, którego zgłębienie zajęło ludzkości 3000 lat.
Pies prezydenta Georgea H.W. Busha czuwa przy jego trumnie.
Sagittarius A* - supermasywna czarna dziura znajdująca się w centrum naszej galaktyki. Jej masa to 4 miliony mas Słońca. Okazuje się, że w każdej galaktyce znajdują się supermasywne czarne dziury. Sprawują one swego rodzaju "nadzór" nad wszystkim co dzieje się w galaktyce i utrzymują ją w należytym "porządku".
4 grudnia mija 25 rocznica śmierci Franka Zappy.
"Geniusz, wizjoner, wyprzedził swoje czasy. Uchodził za ekscentryka, bo w nosie miał muzyczne konwenanse i zasady, ale prywatnie był zwykłym rodzinnym facetem. Łączył rock z jazzem, awangardą, klasyką czy popem, mieszając akademicką powagę z humorem i absurdem. Szydził z polityki, religii, popkultury."
Zima rozgościła się na dobre. Po niewielkich mrozach zaczął padać śnieg. Godzina po godzinie, systematycznie, powoli, śniegowa pokrywa robiła się coraz większa i większa. Nad ranem cały świat został pomalowany na biało.
Muzyka na zimowe wieczory - Metronomy - Anna Prior
Boże Narodzenie 2018
Nim Ci Mamusiu - myślał Jezus -
kupią koronę
lepiej Ci w zwykłej szarej bluzce
w kropki zielone
Pogoda zmienia się co kilka dni. Ponownie przyszło ocieplenie. Deszcz i wiatr spowodowały znikanie śniegu w zastraszająco szybkim tempie.
Jest 31-12-2018. Od rana sypie śnieg. Świat pomalowany został znowu na biało. Jest cicho i spokojnie. Zbliża się wieczór. Cienie drzew majaczą w oddali. Od czasu do czasu słychać trzaski łamiących się gałęzi. Szum rzeki wzmaga się, zapewne pod wpływem topniejących śniegów. Gdzieś w oddali majaczą światła poruszających się samochodów. Nadchodzi nowy rok - 2019.
Przyszedł nowy rok 2019
Koty - noc sylwestrowa
Smutne wiadomości przychodzą w początkach nowego roku.
Życie na Ziemi zanika w przerażającym tempie. Zmierzamy ku zagładzie.
Ziemia sobie bez nas poradzi. Będzie krążyła wokół Słońca miliardy lat. Martwa.
Jest ciężko
Padało przez kilka dni i nocy. Doświadczam powiedzenia, że z naturą nikt jeszcze nie wygrał.
10 stycznia 2016 roku umarł David Bowie - Wild is the wind
Wild is The Wind
Like the leaf clings to the tree,
Oh, my darling, cling to me
For we're like creatures in the wind, and wild is the wind
Wild is the wind
Jak liść przytula się do drzewa,
och, kochanie, przytul się do mnie
bo jesteśmy jak stworzenia na wietrze, a dziki jest wiatr
Dziki to wiatr
Prawie połowa stycznia. Zima w rozkwicie. Lekki mróz w dzień i w nocy. Niebo zachmurzone, brakuje słońca. Jedyna dobra wiadomość to, że przestało padać.
Połowa stycznia 2019.
Rozpoczęła się trzecia dekada stycznia. Spory mróz. W nocy temperatura spada do -15 stopni. W dzień -5/-10. Jednym słowem zimno. Dawno nie było takiej zimy. Świat znieruchomiał. Czasami nad ranem pojawiają się sarny, łanie czy też lisy. Szukają pożywienia. Ciężki czas również dla zwierząt. Dni zdecydowanie dłuższe.
Poranek - 27- 01- 2019
W początkach lutego nastąpiło ocieplenie. Słychać nieśmiałe śpiewy ptaków. Sójki krzyczą przeraźliwie. Śniegi topnieją a poziom wody w rzece zwiększa się z dnia na dzień. Wszystko wskazuje na przedwiośnie. Ale czy to nie za wcześnie?
Tęsknię za wiosną.
Jest 28-02-2019 - piękny, słoneczny i ciepły poranek. Przyleciały szpaki. To o tydzień wcześniej niż w ubiegłym roku.
Wiosna na razie schowała się w trawie
"Dzisiaj rano niespodzianie zapukała do mych drzwi
Wcześniej niż oczekiwałem przyszły te cieplejsze dni
Zdjąłem z niej zmoknięte palto, posadziłem vis a vis
Zapachniało, zajaśniało, wiosna, ach to ty"
W nocy bardzo wiało. Dom trzeszczał i pojękiwał. Czułem, że wiatr jest bardzo silny i zastanawiałem się co też rano ujrzą moje oczy. Drzewo z budką dla szpaków wyrwane i pochylone w stronę rzeki. Niewielka sosna złamana w połowie, wszędzie porozrzucane donice i wiadra. Plastikowa pokrywa do szamba zniknęła. Znalazłem ją w rzece spory kawałek od domu. Czekała mnie przymusowa kąpiel przy raptem dwóch stopniach powyżej zera. Potem szybki, ciepły prysznic i sytuacja w miarę opanowana. Wiatr cichnie z każdą godziną. Zapowiadają opady śniegu.
Drzewo z budką dla szpaków przewrócone przez wiatr
20-03-2019 - wiosna nadal jest schowana w trawie,
dzień słoneczny ale chłodny, w nocy mroźno
Ciemne strony XXI wieku - Afryka
23-03-2019 - wilgotna i bezchmurna noc. Poranek mglisty ale promienie słońca z każdą minutą nagrzewają spragnioną ciepła ziemię. Jest piękny, słoneczny dzień. Wiosna w rozkwicie.
A zatem wiosna 2019
Okładka płyty grupy Łemkowyna - 1986 rok
Koniec marca, bardzo ciepło i słonecznie. Obudziły się mrówki.
Pierwsze zdjęcie czarnej dziury w historii wykonane przez naukowców z projektu Event Horizon Telescope
Jak zawsze, w kwietniu, następuje załamanie pogody. Stało się to też tym razem. Poranek przywitał mnie białym światem. Żółte pierwiosnki nieśmiało wychylały swe główki spod śniegu. Przemarznięte szpaki rozmawiały głośno i z niedowierzaniem kręciły swoimi główkami. Sójki przeraźliwie krzyczały nie mogąc pogodzić się z zaistniałą sytuacją.
W Beskidach nie zauważam ptaków z rodziny krukowatych. Czasami zdarza się jednak usłyszeć i zobaczyć pojedyncze kruki czy też gawrony. Przypominam sobie jak dawniej ratowałem za wszelką cenę małe kawki, nawiasem mówiąc bardzo inteligentne stworzenia.
Śniadanie małej kawki
Jest Wielkanoc 2019
Od kilku dni ponownie sięgam po nagrania z muzyką andyjską. Być może spowodowała to wiosenna aura. Piękno świata i tęsknota za czymś nieokreślonym i niewiadomym.
Trochę o instrumentach
Zampona
Quena
Charango
Bombo
Zbliża się koniec pierwszej dekady maja 2019. Pomimo wczesnego ocieplenia - nastąpiło ono już pod koniec lutego - wiosna jest chłodna, wręcz zimna. Temperatura oscyluje w granicach 10 stopni ale w nocy zdarzają się duże spadki, kilka kresek powyżej zera. Drzewa owocowe nie zachwycają kwiatami a bzy nie wiadomo czy w ogóle zakwitną. Jednym słowem jest kiepsko. Nie wiadomo jaki ten rok będzie dalej. Czarny scenariusz to susza i stosunkowo chłodne lato.
"Ktoś drugi dalej śpi, i nagle mówimy sobie: Jeśli oddech ten, jedyny na świecie, nagle by ustał, czy świat dalej byłby taki sam - niebo i przejrzystość wody, i blask słońca, i szmer deszczu, i cień u stóp platana? I czy oznaczałoby to siłę czy słabość, gdyby świat nie uległ zmianie?"
Orlik krzykliwy nad Bodakami
Mrożny ale słoneczny poranek. W rzece stado kaczek mieni się w promieniach wschodzącego Słońca. Gdzieś wysoko orlik szybuje nad górami i lasami. Nad stawem przelatuje czapla zerkając na pływające ryby. Szpaki nie nadążają z dokarmianiem maluchów. Piję poranną kawę i patrzę na świat, w którym każda żywa istota pochłonięta jest swoim działaniem.
Deszcz pada od kilku dni, wszędzie woda. A miała być susza.
Poziom wody znacząco wzrasta.
Po tygodniu przestało padać. W powietrzu daje się odczuć zapach mułu i błota. Świat czeka na Słońce.
Koniec maja nie przynosi zmiany pogody. Jest chłodno i wilgotno. Jednak salamandry czują się świetnie.
Z początkiem czerwca nadeszły upały. Gorąco. W nocy nie ma mowy o spaniu.
Dzika róża zakwitła przepięknie
Po raz pierwszy od wielu lat pojawił się łubin
Od wielu dni, wieczorami, ptasi hałas zakłóca spokój zachodzącego Słońca. Zapewne jastrząb próbuje odszukać gniazda z małymi pisklętami.
Przydrożna kapliczka - Ropica Górna
Fala upałów objęła swoimi ramionami całe południe. Temperatury przekraczają 30 stopni co przy dużej wilgotności staje się nie do zniesienia. Bliskość rzeki w takich sytuacjach staje się bezcenna. Nocami podziwiam spektakle w wykonaniu świetlików świętojańskich.
Świetliki świętojańskie
Jest początek lipca 2019 - mija 3 rocznica śmierci Foresta.
W lipcu fala upałów przeplata się z chłodnymi nocami. Susza. Ziemia popękana od Słońca. Burze pojawiły sie dopiero pod koniec miesiąca.
Pamięć i wspomnienia należą do tych dziedzin, które są mi w jakiś szczególny sposób bliskie. Czasami pozbawione emocji, można powiedzieć puste ale są niezwykle istotne. Wspomnienia pięknych chwil, ważnych wydarzeń, pamięć zapachów, jakże to wszystko jest istotne i nadal szczególne. Żyjemy codziennością, tak to już jest, jednak od czasu do czasu uśmiechamy się do siebie pod wpływem chwili wspomnienia twarzy kobiety, jej ciała, zapachu, muzyki, obrazu czy filmu. Potem wracamy do codzienności a wspomnienia ulatują gdzieś tam daleko po to by powrócić znowu któregoś dnia.
Pojawił się nieproszony gość. Zauważyłem, że w stawie z każdym dniem jest mniej ryb. To raczej nie wydra. Być może to czapla.
Czapla siwa
Nocny lokator
Bardzo późno zakwitł ślaz.
Koniec sierpnia to potężna fala upałów. Spora wilgotność ale deszcz nie pojawia się w ogóle. Nie przeszkodziło to jednak grzybom, które nagle pojawiły się w ogromnych ilościach.
Nawet koło domu wyrosły maślaki i kozaki czerwone.
Maślaki - tzw. modrzewiaki
"Nowe" zdjęcia Foresta
Dawno temu...
Wczesny poranek...
Trochę Irlandii w Bodakach
12 - 09 - 2019 - pełnia Księżyca nad Irlandią
Park miejski - Dublin
Pada deszcz. Trochę siedziałem przy komputerze, przeglądałem różne strony i natrafiłem na nasz dom.
"Od tego kamiennego drogowskazu idziemy w dół za znakami szlaku cmentarnego ( biało-czarne kwadraty). Natrafiamy tutaj na interesujący budynek, z drogi niemal niewidoczny.
Oto on :
Jest to chyża wpisana do rejestru zabytków. Została tu przeniesiona w latach 80-tych. Mimo że część gospodarcza została zaadoptowana na mieszkalną, zachowała swoją pierwotną formę architektoniczną oraz wiele detali. Zachowana jest większość stolarki okiennej i drzwiowej, nadproże nad drzwiami wejściowymi z datą budowy "1891". Zachowany jest oryginalny kształt dachu. Budynek jest przykładem uratowania ginącej tego rodzaju architektury.
Na mapie Compassu ta chyża niestety nie została zaznaczona."
http://www.magurskiewyprawy.pl/2017/03/odkrywanie-emkowszczyzny-bodaki.html?q=bodaki
Lato pomału odchodzi...
nastały chłodne dni...
Prawie 30 letni piec od czasu do czasu przypomina nam o swoim istnieniu
Świat się zmienia. Chłodne dni przechodzą w cieplejsze. Chmury pędzą po niebie. Słońce maluje drzewa i łaki. Jest kolorowo - żółto - fioletowo i czerwono. Jesień. Zapach ziemi, wilgoci, poranne mgły i wieczorna czerwień zachodzącego Słońca. Las pamięta - dzieje ludzkie, miłości, cierpienia - ktoś szedł, ktoś płakał, ktoś upadł...
Jesień 2019
Na małą chwilkę zanurzam się w innej rzeczywistości. Myślę o tym co widzę, co czuję. Czasami popadam w melancholię, nostalgię, smutek.
Wspominam, uśmiecham się.
Jestem zwykłym zjadaczem chleba z wieloma zapewne wadami. Potrafiłem obrazić, upokorzyć, doprowadzić do płaczu, cierpienia. Staram się to wszystko poukładać, zrozumieć, po to by móc żyć dalej.
Od kilkunastu dni jest lato. W dzień bardzo ciepło. Kolory, kolory i jeszcze raz kolory. Świat zatrzymał się na dłuższą chwilę w swoim pięknie. Tak bardzo lubię szelest liści pod stopami.
Październik jest bardzo ciepłym miesiącem, nawet gorącym. To jest ciężki czas dla mnie. Różne wspomnienia powróciły z przeszłości a teraźniejszość też potrafi mocno zranić.
Dzisiejszy poranek uspokoił mnie trochę. Niebo na wschodzie całe czerwone, kropelki rosy mienią się w promieniach słońca a drzewa i liście spowiła jakaś niesamowita poświata.
Radosny i piękny poranek
Irlandia - 27-10-2019
Święto zmarłych 2019 - czas wspomnień
Pierwszy listopada to znamienny czas - wspomnienia przeplatają się z melancholią.
Aura listopadowa przypomina lato. Jest ciepło i słonecznie. Nie pamiętam takiej jesieni.
W pamięci mam obrazy Pierre Auguste Renoira
Wschód Słońca godzina 7.11- koniec listopada 2019
Kapliczka przydrożna w Ropicy Górnej - codziennie przejeżdżam obok niej kilka razy
W nocy z 2 na 3 grudnia zaczął padać śnieg. Rano było już biało. To pierwszy śnieg tej zimy.
Kolejne dni przynoszą spore mrozy i wiatry. Jest bardzo nieprzyjemnie.
"Pierwsza gwiazda pojawia się nad wzgórzem na zachodzie, tam gdzie przed chwilą zatonęło Słońce.
Ukazuje się samotnie niby perła zawieszona na niebie bladym jak opal.
Wiatr uciszył się. Panuje spokój tak samo jak o świcie, można by sądzić, że to na nowo wstaje dzień."
Jest grudzień 2019. Ten rysunek pochodzi z grudnia 1981.
Ostatni miesiąc w roku podświadomie kojarzy się ze stanem wojennym. Jest początek 1982 roku. Mieszkańcy Świdnika sprzeciwiają się propagandzie stanu wojennego. Wychodzą na ulice w osobliwy sposób...
https://www.youtube.com/watch?v=WKMOe2EzljY
"Każda istota ludzka ma duszę, której nie da się przepleść z żadną inną duszą. Choćby nawet dwie istoty były z sobą najsilniej związane, choćby rozmawiały ze sobą i znajdowały się blisko siebie, to ich dusze są jak dwie rośliny, każda zakorzeniona w swoim miejscu, tak że żadna nie może przejść do drugiej, nie oderwawszy się od swoich korzeni, a to właśnie stać się nie może" Herman Hesse.
Dzisiaj przed południem dotarła smutna wiadomość. Jaga - zaprzyjaźniony owczarek niemiecki - nie żyje.
Pustka i smutek
Słońce wzeszło jak każdego dnia
Poranne promienie rozświetliły całą dolinę
Gdzieś w oddali sójki rozmawiały o nieprzespanej nocy
Cisza i spokój nikogo nie zaniepokoiły
Świat nie zauważył twojego odejścia
Świat okrutny i piękny
I tylko drzewa milczące chciałyby coś powiedzieć...
Caravaggio - Boże Narodzenie
" Istotą bycia człowiekiem jest być stale skierowanym i zorientowanym na coś lub kogoś innego niż my sami"
Victor E.Frankl
Moje drzewo nie chce rosnąć w Polsce - Araucaria chilijska - Irlandia